wtorek, 21 czerwca 2011

Dziennik z podróży

3.06.2011 [Czechy]
19:00 wyruszamy z domu.
Cel: Calci - Włochy. Pani Edyta.
Do przebycia: 1300 km.
Iwo udaje, że śpiewa. Pomocy…Słuchawki idą w ruch.
Cała noc w aucie, zapowiada się ciekawie.
21:00 Kudłaty już drzemie. W rytmie Guns`n`Roses i Metallicy przejeżdżamy przez Czechy.



4.06.2011 [Niemcy, Austria, Włochy]

Noc w aucie. Cholernie niewygodnie. Mam o wiele za długie nogi na taki rodzaj spania.
Nigdy więcej -.- Na szczęście ma to być ponoć ostatnia noc w samochodzie. Reszta w namiocie, hotelach, pensjonatach.
Tata potrącił jakiegoś małego czeskiego kotka, pchającego się na autostradę nad ranem, kiedy spałam… Biedaczek ;<
5:00 Nad Austrią gęsta mgła.
Austriackie Alpy wyglądają pięknie o wschodzie słońca ;)
Jesteśmy z bratem na etapie gry dla małych dzieci „Tygrysek”. Chińczyk, warcaby i pac - man. 
Te klimaty mniej więcej.
Miasto Innsbruck u podnóża gór. Tylko z daleka.
Minęliśmy także skałę w kształcie małpy. Miodzio.
Na parkingu wcinamy bagietki z dużą ilością nutelli.
Pijemy włoskie cappuccino w „Auto grill`u”. 5 kg nutella robi na nas gigantyczne wrażenie :D
Mija nas 7 czerwonych ferrari. Jedno z nich jest czarne. Mega szok.
14:00 Toskania.
16:30 u p. Edyty.
Jemy spaghetti i oliwki.
Spacer po Calci. Powoli zapada zmrok. Zrywamy pomarańcze wiszące nad drogą.
Zostajemy u Edyty do niedzieli.



5.06.2011 [Calci – Włochy]

Wykwintne śniadanie u Edyty.
12:00 na plaży w Tirreni, niedaleko Livorno.
Idealnie niebieskie morze. Bezchmurne niebo. Lekki powiew bryzy. Gorący piasek pod stopami. Ciepła woda. Niestety akurat dzisiaj nie mogę wchodzić do wody… -.- Moczyłam nóżki. I tak mnie kilka razy zaskoczyła fala i zakryła uda.
Zbieram malutkie muszelki na brzegu. Opalam się.
Znowu jemy spaghetti. Zaskoczyła nas ulewa. Siedzimy całe popołudnie w domu i grali w chińczyka z Iwo.
Odziedziczyłam po Edycie bluzkę z bardzo dziwnym dekoltem. Ale pasuje jak ulał.
Zostajemy u Edyty na jeszcze jedna noc.







6.06.2011 [Rapallo, Portofino – Włochy]

7:00 wyjazd od Edyty.
9:30 śniadanie w jakiejś małej, przydrożnej miejscowości.
Przejeżdżamy niedaleko miejsca wypadku Kubicy.
Oglądamy piękne widoki: Apeniny schodzące do morza Śródziemnego.
Na campingu „Miraflores” w Rapallo.
Opalanie się nad basenem na campingu.
Wyprawa na miasto. Posiłek w Turka, jem pierwszy raz w życiu kebaba. Był dobry, ale porcja jak dla drwala ;/




7.06.2011

Obudził nas rzęsisty deszcz, moczący nasz namiot do suchej nitki. Zwinęliśmy go w dynamicznym tempie i pojechaliśmy na śniadanie n autostradę.
Dojechaliśmy na lazurowe wybrzeże.
15:50 Zatrzymaliśmy się w Juan les Pins [czyt.: żuą le pę] , w nadziei znalezienia campingu. Pogoda się psuła, więc krążyliśmy za hotelem.
W końcu zameldowaliśmy się w „Residence” przy ulicy Estere.
Wspominaliśmy czasy, kiedy odwiedziliśmy tę miejscowość 10 lat temu. Przyjechaliśmy tu na 2 tygodnie i byczyliśmy się na plaży. Byłam malutka razem z bratem. Codziennie na obiad jedliśmy pizzę Margheritę. Ale mieliśmy gust smakowy ;)
Poszliśmy do parku, do którego chodziliśmy codziennie w tamtej dekadzie. Karmiliśmy wiewiórki i gołębie.
Wstąpiliśmy do restauracji przy głównej alei. Był tam znany nam Włoch. Zjadłam spaghetti carbonara. Było mniami. Na deser creme boule i spacerem nad morzem, zakończyliśmy ten jakże uroczy dzień.



8.06.2011

Wyjazd z Juan les Pins.
Dojechaliśmy do Frejus.
Zameldowaliśmy się w campingu „De la Brise” w Les Saintes Maries de la Mer.
Oglądaliśmy widoki jakie były na plaży.
Jedliśmy chrupki z mlekiem na kolację.









9.06.2011

Padło postanowienie, ze zatrzymamy się na tym campingu na 2 dni.
Poszliśmy na basen, gdzie po 2 godzinach leżenia plackiem na brzuchu, opaliłam sobie ramiona, łydki i uda, co spowodowało, że miałam lekkie problemy z siedzeniem.
Tym razem spróbowałam francuskiego spaghetti bolognese w miejscowej restauracji. Bardziej smakowało mi w Juan les Pins.
Po obiedzie na plaży. Skakałam przez wielkie fale. Kilka razy mnie przykryło, bo nie podskoczyłam wystarczająco wysoko. Zbierałam muszelki „świderki” z Iwo.
Następie tarzaliśmy się w piasku. Miałam go wszędzie, co nie było miłym uczuciem … ;/
Rodzice dali mi chwilę dla siebie. Skorzystałam z Internetu na recepcji campingu i weszłam na Fb. Nie było nic ciekawego. Napisałam do kogo musiałam i wyszłam. Wolałam za bardzo nie serwować. Miałam pewne obawy.
Po kolacji poszliśmy cała rodzinka na spacer. Kierowani wskazówkami mieszkańców, dotarliśmy na miejsce, gdzie roiło się od różowych ptaków, jakimi okazały się flamingi. Było ich mnóstwo. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Zbliżając się do nich, udało mi się zrobić zdjęcie odlatującym spłoszonym ptakom. Mamy tez 3 różowe piórka. I znalazłam podkowę konia! Wzięliśmy na pamiątkę ^^
Pożarły mnie komary ;/






10.06.2011 [Francja, Hiszpania]

8:00 Pobudka.
Zjedliśmy bagietki z serkiem topionym Ciri na śniadanie. Było tam gospodarstwo z 3 końmi. Śliczne zwierzaki ;)
14:40 przekroczenie granicy z Hiszpanią. GPS nie ma takiego państwa na liście. Kierujemy się intuicją i drogowskazami na drodze.
Na campingu „Sant Pol”.
Zakupy w miejscowym sklepiku. Tanio jak na ceny w euro ;)






11.06.2011

10:00 pobudka. Pierwszy raz na tych wakacjach spałam tak długo ;D
13:00 w mieszkaniu w Platja d`Aro.
Licznik wystukał 2630 przebytych km.
Miasteczko to jeden z 6kurortów morskich. Pięknie tu jest. Pojechaliśmy na zakupy na cały tydzień. Zaopatrzyłam się w paczkę chupa chups ;)
Zwiedzanie sklepików. Oglądanie zaułków miasteczka.
Zycie mieszkańców zaczyna się dopiero po 20:00.
Weszliśmy do sklepu, gdzie wszystko poświęcone było drużynie piłkarskiej: Barcelonie. Oryginalne koszulki, plakaty z graczami Barcy, piórniki z Messim, portfele, poduszki. Cuda <3
Oglądanie filmu „Asterix i Obelix misja Kleopatra”.



12.06.2011

9:00 Pobudka.
Spacer po mieście. Spenetrowanie plaży i zatoczek.
Skonsumowaliśmy obiad na balkonie ;)
Zakupiłyśmy z mamą dwie śliczne chustki u jakiegoś Araba :D
Oglądanie „Indiana Jones Ostatnia krucjata”.
Kolejny spacer.








13.06.2011

Z moich obserwacji wynika, że jest mało ładnych Hiszpanów, muzykę mają beznadziejną, fajnie się ubierają.
W Caldes de Malevilla.
Jemy spaghetti na balkonie
„King Kong”
Na plaży
Mama zrobiła naleśniki ;)
Oglądanie turnieju ortograficznego. + piękny prezenter Cyril Féraud






14.06.2011

8:10 – 9:10 spacerowanie z aparatem w ręku po jeszcze śpiącym miasteczku.
Robienie zdjęć na plaży lustrzanką. W sumie 19.
Pozdrawiają mnie jacyś dwaj młodzi Hiszpanie.
Śniadanko na balkonie ;)
Na plaży
Nurkowanie i obserwowanie ławic rybek, wyłowienie wiaderka z dna morza.
Zakopywanie Iwo w piasku.
Zjarałam sobie całe plecy. Wyglądam jakbym się wykąpała w sosie pomidorowym.
W Decathlonie – zakupienie deski do pływania.
Na plaży - pierwsze pływanie na desce.

15.06.2011 [Barcelona]

 
 6:30 Pobudka
7:30 Na pociąg.
8:20 – 9:30 podróż do Barcelony
Sagrada Familia; port; kolumna Columba; Lunch w parku; ulica handlowa: La Rambla; demonstracje studentów: malowanie na różowo fontanny, świateł, ulicy; gnocchi z gruszką i sosem z ricotty w restauracji „Silenius”; obrazek z Sagradą Familią; podziwianie dzieł Gaudi`ego; strasznie długie chodzenie po mieście, nogi odpadają; wychowawca przysyła wyniki egzaminu gimnazjalnego sms`em.
19:20 – 20:40 podróż pociągiem do domu.



16.06.2011

9:00 Pobudka.
11:00 Na plaży
Łapanie fal na desce.
Iwo straszy mnie Krakenem uśpionym na dnie morza ;/ Dziwne, straszne dno, wielkie ryby o.O
Zbieranie muszelek i kawałków wypłukanego szkła
Obiad na balkonie || indyk
Na plaży – opalanie brzuszka
Schodzę z deski, szukam nogą dna i niespodziewanie zatapiam się po uszy w lodowatej wodzie, ponieważ niestety wypłynęłam na głębię :D Brr -.-
Pisanie książki, granie w remika,„Strażnik Teksasu”



17.06.2011

8:00 Pobudka
Na targ po zakup owoców i chleba.
Arbuz ^^
Na plaży gramy w remika || brak słońca, nie da się opalić i wejść do wody ;/
Paella w miejscowej restauracji ;]
Kolejna gra w remika
19:00 na mieście – drewniana miska na pamiątkowe muszelki z wakacji
Pakowanie manatków
Remik świeżo zakupionymi kartami ;)



18.06.2011 [Hiszpania. Francja]

7:00 Pobudka, pakowanie
10:00 Ester przychodzi po klucze
10:30 Wyjazd z Platja d`Aro
12:00 W rytmie DKA przejeżdżamy przez granicę z Francją
Na campingu „Rivages” w Millau u Polaków
Zwiedzanie miasteczka








19.06.2011

9:00 Pobudka
Poranny prysznic
Kaczki :D
Oglądanie największego mostu w Europie w Millau
Strasznie zimno i wieje ;/
14:30 Mała Pizza Margherita + sorbet malinowy
20:30 Na campingu nad jeziorem








20.06.2011 [Szwajcaria, Niemcy]

8:00 Pobudka
10:30 Przekroczenie granicy ze Szwajcarią.
15:30 McDonald w Volketswil || niedobrze mi po takim jedzeniu -.-
16:30 u Michaela w Nanikon (znajomy mamy, poznany przez nią we Francji 20 lat temu, podczas gdy dorabiała sobie jako opiekunka)
17:30 w Zürichu, zwiedzanie miasta (Stolica Szwajcarii)
19:00 kolacja nad rzeką w Zürichu (krem z pomidorów)
21:00 zakup winietki, pożegnanie z Michaelem, dostaliśmy z Kudłatym jego firmowe scyzoryki
21:10 do domu, do przebycia mamy 1000 km. Noc w aucie.



21.06.2011 [Czechy, Polska]

8:00 w czeskim barze przy autostradzie na małe śniadanie.
12:30 Przekroczenie granicy z Polską
13:30 przyjazd do domu ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna