poniedziałek, 6 stycznia 2020

Sezon narciarski czas zacząć

Super spędziłam drugi dzień nowego roku! Odważyłam się i po 10 latach przerwy założyłam znowu narty na nogi. Inni mieli rację - tego się nie zapomina, nawet po tylu latach przerwy. Buty narciarskie kupiłam sobie na święta, pod choinkę, bo mając buty, jest jednak większa motywacja do jeżdżenia - skoro już się tyle zapłaciło, to trzeba wykorzystać.
Razem z J. pojechaliśmy na mały stok do Zwardonia. Dobrze, że zaczęliśmy z samego rana, wraz z otwarciem stoku, ponieważ na porannej jeździe jeszcze nie było tłumów i przyjemnie się jeździło.
Jazdy mieliśmy 4 godziny, co na początek sezonu, jest dobrą rozgrzewką. Mieliśmy też super pogodę, nie za ciepło, nie za zimno. Wróciła mi zajawka na białe szaleństwo, dlatego zaczęłam wiercić rodzicom dziurę w brzuchu o jakiś wyjazd za granicę na narty. I tak oto na początku marca jedziemy do Austrii z J. i moimi rodzicami na 5 dni! Cieszę się ogromnie, bo resort składa się z trzech ośrodków narciarskich o łącznej długości tras prawie 480km! Czyli codziennie inny ośrodek, a ostatniego dnia można powtórzyć któryś z nich na pożegnanie. Mam nadzieję, że uda nam się też zahaczyć o przepiękne, pocztówkowe miasteczko Hallstadt w Austrii. Plusem jest to, że jedziemy autem, więc można zabrać wiele rzeczy ze sobą  z powrotem ;)
Niestety, póki co zostaje nam tylko jazda po pracy, czyli nocna/wieczorna, ponieważ w weekendy dzieją się cuda w okolicznych ośrodkach narciarskich. I co z tego, że mieszka się zaraz obok Szczyrku, skoro nie można tam od piątku się dostać. Wyjście - jazda wieczorna właśnie w tygodniu po pracy, chociaż na chwilę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna