wtorek, 20 lutego 2018

5 dni w Pradze

Pojechałam, wróciłam i nawet nic nie powiedziałam.
Rzadko gdziekolwiek wyjeżdżamy z Konradem, jedynie kursujemy między Krakowem, a domami rodzinnymi. To nasze dwugodzinne wycieczki autem raz na miesiąc. Decyzja o wyjeździe była dość spontaniczna, chłopcy znaleźli kurs, tani hostel i zarezerwowali wszystko. Rzadko kiedy ktoś wszystko robi za mnie, ale poddałam się im i niech się martwią i załatwiają ^^ Pojechaliśmy w 4: ja z Konradem oraz nasz przyjaciel-współlokator ze swoją dziewczyną. Było fajnie, miło, ciekawie i intensywnie.

Dzień 1

W Pradze spędziliśmy całe 5 dni, 4 nocy. Wyruszyliśmy w nocy z 13 na 14 lutego, dotarliśmy do czeskiej stolicy o 7:00. Zostawiliśmy bagaż w przechowalni i ruszyliśmy zwiedzać miasto, ponieważ doba hotelowa zaczynała się dopiero o 14:00.
Obowiązkowo na początek kawiarnia i kawa/herbata, żeby się zagrzać i rozbudzić. Mnie nadal trzymała choroba, bo tata mi przekazał wirusa, ale jakoś się trzymałam. Było bardzo zimno, dodatkowo my byliśmy zmęczeni całonocną podróżą i niewyspani. Następnie po kawiarni - most Karola. Ba. Dużo krążyliśmy po centrum i zaglądaliśmy gdzie się dało. Natrafiliśmy na darmową wystawę japońską w muzeum narodowym, zahaczyliśmy o jakieś kościoły i bazyliki. Znaleźliśmy poleconą przez jednego z Youtuberów knajpę z tradycyjnym czeskim jedzeniem w przystępnych cenach.
Po obiedzie pojechaliśmy metrem w stronę hostelu. Po zameldowaniu i rozlokowaniu w pokojach padliśmy i spaliśmy godzinę. Wieczorem postanowiliśmy zrobić rozeznanie w okolicy - okazało  się, że od zamku Hradczańskiego mamy 10 minut pieszo. Do centrum na nogach jakieś 20 minut. Najważniejsze, że zlokalizowaliśmy sklep.
Każdy wieczór siedzieliśmy w naszym pokoju z drugą parą, piliśmy drinki lub wino i graliśmy w 6. bierze albo Czarne Historie.


Znalazłam Krecika w sklepie z zabawkami

Hradczany z Mostu Karola

Widok na Pragę nocą

Dzień 2

Wstaliśmy niczym ranne ptaszki o 9:00 i ruszyliśmy podbijać Pragę dalej. Daleko nie poszliśmy, bo podreptaliśmy na Hradczany, gdzie w zimnych komnatach zamkowych wśród martwych posągów spędziliśmy 4 godziny. Na pocieszenie kupiliśmy smażone w serpentynę ziemniaki przy wyjściu z kompleksu. Potem odwiedziliśmy muzeum muzyki, które wcześniej wpadło chłopakom w oko. Znowu obiad w tej samej knajpie i o 20:00 dowlekliśmy się do hostelu. Znowu powtórka z rozrywki z grami karcianymi i padliśmy na twarz około północy.

Przy ścianie Lennona





Nasz cel na zamku - zrobić selfie w każdym napotkanym lustrze

Dzień 3

To był zdecydowanie mój ulubiony dzień. Byliśmy w zoo! Przekonałam wszystkich, że jest to najlepszy pomysł na świecie, jest to jedno z najlepszych zoo na świecie (bo jest, w 2015 roku było na 4 miejscu globalnie) i warto odpocząć od nudnych kościołów i muzeów.
Jak to ja - miałam banana na twarzy cały czas, śmiałam się i piszczałam na widok każdego zwierzaka (ok, tylko ssaków). Najwięcej zdjęć z Pragi mam właśnie z ogrodu zoologicznego. Spędziliśmy w nim 4,5 godziny, a i tak nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego. Wyszliśmy pół godziny przed zamknięciem. Pogoda nam dopisała, bo było pięknie, słonecznie, ciepło jak na zimę i uroczo. Nawet trafiliśmy na ryk któregoś z dużych kotów i karmienie lwa.
A po zoo? W sumie nic więcej. Wróciliśmy do hostelu, zjedliśmy kolację i zrobiliśmy sobie drzemkę. Już zostaliśmy w pokojach i odpoczywaliśmy.







 

Dzień 4

W planie było muzeum wojskowości, ale nieszczęśliwie jest renowacja i stoi zamknięte do maja. Nastąpiła zmiana planów i poszliśmy do muzeum techniki, na które też naciskałam, bo jestem blacharą i wolę pojazdy, niekoniecznie na gąsienicach.
Muzeum to bardzo nas zaskoczyło. Od starych samochodów, rowerów, motorów, motorówki i balonu dostałam zawrotu głowy. Tyle aut! I pociągi! W muzeum można było oglądać także teleskopy, żarówki, wystawę szkła, zegarów, drukarską, stację telewizyjną, wystawę z projektami architektonicznymi i starych sprzętów domowego użytku. To było naprawdę cudowne, pasjonujące i interesujące. Wolę takie rzeczy, żywe, realne, ogromne, niż obrazy i wykopane kamyczki.
Potem się rozdzieliliśmy, bo druga para parła do przodu i wystartowała do muzeum narodowego. My sprytnie je ominęliśmy i szwędaliśmy się po rynku w poszukiwaniu pamiątek dla bliskich. Nakupowaliśmy pocztówek i magnesów. Na wieczór umówiliśmy się w hostelu na karcianki. I wtedy właśnie Konrad przejął ode mnie wirusa z zatruciem, z którego dopiero co wyszłam. Noc była niespokojna i czujna.









Dzień 5

Konrad nadal chorował i był osłabiony. Udało nam się przedłużyć dobę hotelową o kilka godzin, więc nie wygonili nas o 11 z hostelu, a busa powrotnego mieliśmy dopiero o 21:30. Na zmianę spaliśmy i oglądaliśmy Netflixa na telefonie z braku laku innego zajęcia. Podjęliśmy próbę wyjścia na miasto i przeczekania w centrum handlowym. Konrad pił herbatki ziołowe, a ja zajadałam się pysznymi rzeczami - sałatka z grillowanym serem kozim, jogurt chia z borówkami i przegryzałam frytkami z KFC. Wydaliśmy ostatnie korony na słodycze dla rodziny. Oczywiście - czekolada studencka, małe lentilky i dorwałam fantę o smaku białych winogron!
O 21:30 wsiedliśmy do Polskiego Busa. Jakoś przetrwaliśmy podróż, słuchaliśmy muzyki i wykręcaliśmy karki, żeby jakkolwiek zasnąć na kilka godzin. 5:00 i już siedzieliśmy w tramwaju do mieszkania. Nasze łóżko, pościel i poduszki - taka radość!

Taki tam sklep z magnesami

Moja cudownie pyszna sałatka z kozim serem, żurawiną, burakami i miodem!

Podsumowując: ja miałam ciężki początek wyjazdu, Konrad koniec, więc równowaga w związku zachowana. Zwiedziliśmy bardzo dużo, ale też się nie zajechaliśmy chodzeniem. Trafiła nam się idealna pogoda, bo z tego co słyszałam, w Polsce najlepiej nie było.
Nie potrafiłam się dogadać z Czechami, dla mnie to jak kompletnie obcy język. Jednak Słowacy chyba bardziej podobni wymową do nas.
Praga mnie zachwyciła, jest dobrze skomunikowana, przystosowana dla turystów i wszędzie można dojść pieszo tak właściwie.
Wyjazd na te kilka dni narobił nam smaka na dalsze podróżowanie razem, bo zdarza nam się to tak rzadko, a było nam tak dobrze. Może za niedługo znowu coś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna