Niby każda kobieca torebka jest taka sama -
bałagan, mnóstwo zarówno niepotrzebnych, jak i użytecznych rzeczy, zadziwiające
wynalazki i bezdenna otchłań po prostu.
A ja chcę się pochwalić tym, co noszę w swojej
torebce, ponieważ mam jedną ulubioną, bardzo pojemną, i rzadko zmieniam ją na
inną. A porządek jak to ja - jest zawsze. Bez zbędnych papierków, ulotek,
chusteczek.
Niektórzy wiedzą, że to, co ja mogę pomieścić w
torbie, przechodzi ich oczekiwania. Umiem się w niej spakować na nocowanie
jedną a nawet dwie noce poza domem, a dodatkowo wziąć laptop i notatki na
studia. A w tym oczywiście kosmetyki do makijażu, czasami nawet dysk przenośny
dodam do ekwipunku. Na co dzień jednak staram się ograniczyć wyposażenie do
niezbędnego minimum, tak mi się wydaje. To zaczynamy.
Telefon, opcjonalnie też czytnik ebooków
No cóż, są takie przedmioty, bez których nie
wyobrażamy sobie funkcjonować w tych czasach. Na telefonie mam notatki, adresy
znajomych, dane, numery, przydatne aplikacje, rozkłady jazdy, mapę, mp3, od niedawna
nieograniczony dostęp do Internetu. Od sprawdzania godziny mam akurat zegarek
na ręce, bo na telefonie nie lubię sprawdzać - ciągłe wyciąganie, włączanie,
chowanie. Tak więce telefon - must have w torebce, gdziekolwiek.
Ogłaszam wszem i wobec, że jestem zwolenniczką
czytników i zachęcam ludzi do jego kupna, nie do papierowych książek. Mają one
swój urok, ale bądźmy szczerzy - elektroniczne jest bardziej praktyczne,
lżejsze, pojemniejsze i mniejsze.
Klucze z żetonem do wózka
Klucze rzecz ważna i potrzebna, chyba każdy ma. A
żeton wisi mi w breloczku. I to jest dopiero fajne, bo zamiast szukać drobnych
w portfelu, to wyciągam uniwersalny żetonik.
Portfel i etui na dokumenty
Tego nauczyli mnie rodzice - nie noś dokumentów i
pieniędzy w jednym. Bo jak ukradną, to tylko kasę, a dokumenty będą gdzieś
indziej. Kiedyś lubiłam duże portfele, takie w których mogłabym poupychać
wszystko, nawet to nieużywane badziewie. Jakieś karty członkowskie, wizytówki.
Teraz mam mały portfel na pieniądze i jakieś rozkłady jazdy, spinacze, gumki
recepturki, wsuwki, zdjęcia rodziny i inne drobne, sentymentalne pamiątki po
bliskich. A drugie to etui na dokumenty. Ja akurat mam aluminiowe, które mieści
mi 7 kart. Więc mam w jednym miejscu kartę zdrowia, dowód, prawo jazdy, legitymację
i kartę bankową. Nie muszę szukać po portfelu. I jest wygodne, bo jak otwieramy
etui, ukazuje nam się wachlarz kart, ładnie ułożonych w przegródkach. Naprawdę
świetny gadżet.
Kalendarz i długopis
Muszę mieć wszystko pozapisywane, poukładane,
zorganizowane i zaplanowane. Dlatego bez małego kalendarza nie wyobrażam sobie
codziennego funkcjonowania. Przy okazji służy mi za notesik na jakieś bzdury. A
długopis wiadomo - czymś pisać trzeba. Albo zapisać barmanowi telefon na
chusteczce :D
Scyzoryk, otwieracz do piwa
Pierwsze urządzonko wychwalam pod niebiosa, bo
nieraz uratował mnie w sytuacjach dziwnych, może nie kryzysowych. Nawet czuję
się z nim bezpieczniejsza jak wracam późno do domu, zwłaszcza w Krakowie, nawet
jeśli wiem, że nie zdążę go nawet wyjąć i otworzyć w razie niebezpieczeństwa. A
otwieracz dostałam z UJ taki wypaśny, szpanerski. Noszę, bo są różne sytuacje,
a nie zawsze jest pod ręką przyjaciel otwierający piwo dłonią ^^
Kosmetyki (puder prasowany z lusterkiem,
składana szczotka, podróżna szczoteczka do zębów i mała pasta do zębów, balsam
do ust, korektor do niedoskonałości, malutkie cążki do paznokci, krem do rąk)
Tutaj mała lista rzeczy, które noszę do
poprawiania wyglądu. Puder bardzo dobrze się spisuje, pokazywałam go kiedyś w
zamówieniu z Avonu. Ze szczotki do włosów korzystam mało, bo ogólnie ich nie
czeszę. A składaną, podróżną szczoteczkę do zębów przywiozłam z któryś wakacji
objazdowych po Francji, chyba jakiś łup z campingu. Cążki do paznokci nie raz
uratowały zadzior lub złamany paznokieć. Używam go naprawdę często.
Malutka apteczka (plastry, kobiece gadżety
do higieny w te dni, waciki, patyczki, tabletki na ból głowy)
Pierwsza pomoc. Tu także bardzo pomocne, wiele
razy używane i pomocne jak najbardziej.
Okulary przeciwsłoneczne, chusteczki, gumy do
żucia, słuchawki, parasol, mały różaniec - koronka
Na koniec przedmioty, których nie kwalifikuję do
tamtych "kategorii". Okulary jak i parasol noszę w każdą pogodę, bo
nie ufam niczemu i nikomu, a zwłaszcza polskiej pogodzie. Dlatego niektórych
dziwi to, że jestem zawsze przygotowana, bo "przecież nie zapowiadało się
na deszcz, rano było 30 stopni". Buhaha!
Gumy i chusteczki to kolejny torebkowy standard,
podobnie jak słuchawki, mimo, że w moich jedna nie działa, prawa chyba. A
różaniec noszę, bo jestem praktykującą, wierzącą katoliczką. Ot co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna