niedziela, 11 grudnia 2016

Blogmas #11

Kościół, śniadanie rodzinne i przygotowywanie posiłków na urodziny Iwo. Przychodzą obie pary dziadków na obiad. Do Krakowa wracam dopiero jutro, bo nie dość, że jechałabym sama, to jeszcze po ciemku i zaraz po obiedzie, więc nie miałabym czasu na posiedzenie z rodziną.
Wróciła istna jesień. Na szczęście śniegu już nie ma praktycznie ani śladu. Strasznie wieje, ale świeci słońce. Przeszłam tylko 10 minut do kościoła, a głowa i uszy od wiatru strasznie mnie bolą.
Udało mi się skupić i piszę pracę licencjacką. Dziadkowie przywieźli dużo słodyczy, więc mam co przegryzać. Role się odwróciły i Iwo z mamą siedzi w kuchni i robi obiad. Jednak zostanę przy tym co wychodzi mi lepiej, czyli pieczeniu ciast.
Dziadkowie wyjechali po małej kolacji. Już dawno nie siedziałam z nimi tak dużo w salonie kiedy oni przyjeżdżają do nas w gości. Jakoś nie chciałam przebywać ciągle w swoim pokoju. I czułam się tak dobrze w koszuli Konrada, którą mi dał, bo z niej wyrósł ^^
Napisałam dzisiaj 2 strony pracy, brawo ja :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna