piątek, 23 grudnia 2016

Blogmas #24

Od rana zawieszanie pierników, mycie szyb, kulanie pulpetów do zupy rybnej i pieczenie szarlotki po japońsku. Na obiad moje wyczekiwane śledzie z ziemniakami. 
W tym roku kolację wigilijną zaczęliśmy wcześniej, bo o 17:00. Udało mi się spróbować po odrobince z każdej potrawy. Dostałam pod choinkę co chciałam. Kalendarz Paulo Coelho na 2017 rok - żebym spisywała; "Ale ciacho" Damiana Kordasa i rozdrabniacz do masła - żebym piekła; wieszak do auta - żeby się nie mięło; zakładkę do książki - żebym czytała; etui pancerne na telefon - żebym uważała mniej na telefon.
Posiedzieliśmy u dziadków długo, bo aż do 22:30. Nie wiedziałam, że mam takie dobre poczucie humoru i nawet cięte riposty. Zasłuchiwaliśmy się w liście przebojów/przeglądzie piosenek świątecznych, Iwo bawił się z młodszymi kuzynami.
Po powrocie do naszego domu, herbacie i zabawie z Kropką, pojechaliśmy na pasterkę do sąsiedniego miasta. Nawet udało nam się usiąść, co dało mi z tatą jeszcze lepszą możliwość do spania.
Na zewnątrz jest paskudnie, pada, wieje, nie jest jakoś zimno, ale i tak nie chce się wychodzić na dwór. Mam tylko nadzieję, że cały lód na drodze roztopi się do poniedziałku, bo mam jechać autem do Żywca i nie zjadę tak łatwo po takiej szklance.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna