niedziela, 4 grudnia 2016

Blogmas #4

Jakoś wstałam rano z łóżka. Nawet nie podnosząc kołdry wiedziałam, że na zewnątrz jest zimno. Nie myliłam się, ale jakoś dojechałam do Iwo i ruszyliśmy w trasę do Rybnika. Świeciło piękne słońce, autostradą jechało się szybko i wygodnie, dojechaliśmy nawet szybciej od rodziców, mimo, że mieli bliżej.
Spotkanie rodzinne jak to zwykle - nadrabianie zaległości dziadków w naszym życiu, rozmowy o autach, małżeństwie (ugh...). Przeżyliśmy i szczęśliwie wróciliśmy do swoich mieszkań w Krakowie.
Muszę sprawić, żeby ten weekend był chociaż odrobinę produktywny, dlatego zabieram się za napisanie kolejnych stron pracy licencjackiej, bo mój ambitny plan skończenia 1 rozdziału przed końcem roku się nie uda.
Jutro będę miała zagoniony dzień, mam nadzieję, że ze wszystkim uda mi się zdążyć i nie wykorzystać nieobecności na ćwiczeniach.
I jedna zasada: dzień bez "Przyjaciół" jest nieudany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna