poniedziałek, 28 stycznia 2013

Les Miserables Nędznicy; Życie Pi

Ponieważ tata pojechał na szkolenie, Iwo nie jest za bardzo zainteresowany ruszaniem się poza mury domu w weekendy, wybrałyśmy się z mamą do kina na "Les Miserables Nędznicy". Jest to musical reżyserowany przez Toma Hoopera na podstawie książki Victora Hugo o tym samym tytule. Główną rolę gra Hugh Jackman, wcielający się w Jean Valjean'a. Jest to były więzień, który zwolniony warunkowo złamała zasady i zniknął zmieniając tożsamość i zostawiając za sobą całą przeszłość. Od czasu jego ucieczki nieustannie poszukuje go inspektor Javert, którego gra Russell Crowe. Valjean spotyka na swojej drodze Fantine (Anne Hathaway), której córkę Cosette (Amanda Seyfried) bierze pod swoją opiekę. Ucieka cały czas przed inspektorem, lecz ich drogi wciąż się krzyżują. Ostateczne starcie głównych bohaterów następuje podczas obrony barykady przez cywilów.
Cały film śpiewany oczywiście, żadna kwestia nie była mówiona. Mimo to film nie był nudny, oglądało się go z żywym zainteresowaniem, nie dało się oderwać oczu od ekranu. Nie spodziewałam się, że niektórzy z aktorów potrafią tak cudownie śpiewać i wyciągać takie dźwięki. Pokazywali przy tym emocje, głębię, umieli nimi świetnie operować. Szczególnie Jackman dał popis, w takiej roli go jeszcze nie widziałam. Nie można także pominąć faktu, że wszystkie sceny były kręcone w plenerze, żadna kwestia nie była nagrywana w studiu, a mimo to brzmiało genialnie.
Niesamowite ujęcia, sceny, piękne kostiumy, wzruszające sceny, które niczym cebula wyciskały z oczu potok łez. W końcowych scenach łkałam jak małe dziecko, tak bardzo oddziaływało to na uczucia. Dodatkowo śpiew ludzi w chwili konania, słowa pożegnania, muzyka pełna miłości i nadziei, śpiewane sceny grupowe. Wszystko w tym filmie zasługuje na Oscara. Polecam gorąco, niech Was nie zniechęca wojenna tematyka i musical.

Korzystając z okazji, że coś tutaj recenzuję i opisuję wspomnę od razu o filmie, na którym miałam okazję być jakiś czas temu, 11 stycznia, a jest nim "Życie Pi".
Muszę przyznać, że nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tym filmie. Liczyłam na samą przygodę, ale jednak film ten jest bardzo refleksyjny, spokojny, chwilami uspokajający zekranizowany na podstawie ksiązki Yanna Martela "Życie Pi". Wyreżyserowany przez Ang'a Lee utrzymywany jest w indyjskich klimatach na samym początku. Wszystko zaczyna się w domu dorosłego już Pi Pateli, którego odwiedza młody człowiek chcący uwierzyć w Boga poprzez wysłuchanie jego opowieści. Mamy więc do czynienia z tak jakby wywiadem. Pi zaczyna od samego początku, jak to się stało, że tata założył zoo. Dużo uwagi poświęca tygrysowi, z którym potem w końcu spędził duzo czasu, Richardowi Parkerowi.
Sytuacja w Indiach, budżet rodziny Patela, zmusza ich do wyjazdu do Kanady. Płyną łodzią z całym swoim zoo po nowe życie, po przyszłość. Niestety dopada ich sztorm i Pi (Irrfan Khan) zostaje sam na morzu z zebrą, hieną, orangutanem i tygrysem. Ostatecznie na łódce pozostaje tylko młody chłopak i tygrys bengalski. Pi stara się wytresować zwierzę, aby móc jakoś funkcjonować. Na swojej drodze spotykają świecące ryby, muszą zmierzać się z bezlitosnymi żywiołami, trafiają na trującą wyspę surykatek. Przez ten czas, w chwilach największego zwątpienia Bóg daje Pi nadzieję, pomaga, wspiera, a widać to chociażby przy "deszczu latających ryb". Spotykamy się także z nową wizją widzenia wszechświata. Po wielu dniach, tygodniach żeglugi dobijają do brzegu Meksyku prawie nieżywi. Następuje wtedy ostatnie spotkanie tygrysa i człowieka, które także może wyciskać łzy z oczu.
Pi zostaje znaleziony na plaży przez ludzi, oddany pod opiekę lekarzy. Opowiada swoją historię, ale nikt nie chce wierzyć w tygrysa i surykatki, więc musi stworzyć bardziej okrutną, drastyczną wersję wydarzeń.
Walorem są efekty specjalne w 2D, które są świetnym dodatkiem do filmu i pozwalają widzowi bardziej wczuć się w film. Muzyka także zachwyca pod każdym względem, a krajobrazy i widoki zapierają dech w piersiach. Ten film także jest godny gorącego polecenia i nie bez powodu zyskał tyle pochwał, nominacji i nagród.

sobota, 26 stycznia 2013

Fryzjer

Podobno jeżeli kobieta obcina włosy o sporą długość, to zaczyna nowy etap w swoim życiu, następuje zmiana.
Przycięłam włosy o ...dużo, ale za ramiona

niedziela, 20 stycznia 2013

środa, 16 stycznia 2013

Aparatka

Dzisiaj założony został aparat ortodontyczny na górną szczękę.
Rok, półtora i będzie pięknie.

niedziela, 6 stycznia 2013

Tydzień egzaminów

W Bielsku panuje świńska grypa, a ja nadal mam obniżoną odporność po przebytej w święta grypie. Mam nadzieję, że mnie to dziadostwo nie zaatakuje. Kaszlę i duszę się nadal ...
Pada śnieg, trochę ma spóźniony zapłon.
W tym tygodniu czeka mnie niezła jazda na testach w pół drogi. Matematykę z półtora roku już mam spisaną, biorę się dzisiaj za czytanie historii i polski powoli. Poza 5 egzaminami, 2 sprawdziany, jedno pytanie i koncert kolęd francuskich. Chciałabym przeżyć ten tydzień.
Miał być Kraków w następny weekend, ale chyba się nie wyrobię ze wszystkim. Rezygnacja.
Niedzielny wieczór poświęcę "Panu Tadeuszowi".
Trzymajcie się i nie dajcie się choróbskom! ;*