sobota, 28 stycznia 2012

Wczoraj, dziś, jutro



Cześć Wam!
   Krótkie sprawozdanie z tych trzech dni. Jeden minął, drugi w trakcie, a trzeci nastąpi.
   Wczoraj ostatni dzień nauki i pierwszy ferii. Doczekałam się. Odbył się konkurs poezji śpiewanej, który organizowała nasza klasa. Nie mieliśmy  tej okazji lekcji. Zajęliśmy drugie miejsce, czyli dofinansowanie do wycieczki klasowej i trochę słodyczy dla klasy oraz 2 np dla grupy śpiewającej.
   Dzisiaj pakowanie, pieczenie kolejnej Chatki Baby Jagi i załatwianie ostatnich spraw przed wyjazdem. Nie wspominając o sprzątaniu :)
   A jutro jadę do Warszawy do cioci. Odwozimy z babcią kuzyna, któremu ferie się już skończyły i zostajemy tam na tydzień. Szykują się cudne dni. Odpocznę od internetu, telewizji i komórki. Bezproblemowo, kompletna sielanka. Biorę ze sobą stos książek i w drogę.
   Do zobaczenia za tydzień!

niedziela, 22 stycznia 2012

Pieczemy bułeczki!


Salut!
Ostatnio dość często przesiaduję w kuchni i tworzę słodkie wypieki. Jeden z blogów natchnął mnie i chyba zrobię porządek w swojej książce kucharskiej, bądź napiszę ją od nowa. Wczoraj udało mi się zrobić bułeczki cynamonowe, z których jestem bardzo zadowolona. Rodzince smakuje i nie mogą się nimi najeść ;) Wstawię Wam przepis na nie, który znalazłam na tym blogu. (zdjęcia mojego autorstwa).
Hmm ... może częściej będę dodawała jakieś przepisy ;)

Składniki:
50 g drożdży (świeżych),
150 g masła lub margaryny,
500 ml mleka,
1/2 łyżeczki soli,
100-150 ml cukru,
1i 1/2 łyżeczki roztartych ziaren kardamonu lub 2 łyżeczki mielonego
kardamonu,
1 jajko,
ok. 1,5 litra mąki pszennej.
Nadzienie:
75 g margaryny lub masła,
100 ml cukru,
2 łyżeczki mielonego cynamonu.
*ja ilość na nadzienie podwoiłam
Do posmarowania 1 jajko
Do dekoracji: cukier (użyłam brązowego), posiekane słodkie migdały.
Wykonanie:
Drożdże pokruszyć do miski. Rozpuścić tłuszcz, dodać mleko i podgrzać do temp. 37 st. C. zalać drożdże małą ilością mleka i mieszać, aż się rozpuści. Dodać resztę mleka, sól, cukier, kardamon jajko i prawie całą mąkę. Wyrabiać ciasto, aż stanie się gładkie i będzie odchodzić od brzegów miski. Posypać je małą ilością mąki. Zostawić ciasto do wyrośnięcia, przykryte ściereczką, w wolnym od przeciągów miejscu, aż podwoi swoją objętość (30-4
0 minut).
Wymieszać składniki na nadzienie na gładką, łatwą do rozsmarowania masę.
Zagniatać ciasto przez kilka minut w misce. Wyłożyć na posypaną mąką stolnicę i zagniatać z mąką. Ciasto jest gotowe, gdy odchodzi od stolnicy i nie klei się do rąk. Podzielić ciasto na 2 części. Rozwałkować każdą z nich na prostokąt o wymiarach 20 x 40 cm. Na prostokątach rozsmarować nadzienie. Zwinąć je w roladę, wzdłuż dłuższego boku. Pokroić na plastry szerokości około 2 cm. Włożyć powierzchnią przekroju do góry, do papierowych foremek na babeczki lub położyć na przykrytej papierem do pieczenia blasze. Ja odcinałam wałki o długości 4 cm, nacinałam na 3 i robiłam wachlarzyki. Przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia (20-30 minut). Posmarować rozmąconym jajkiem i posypać cukrem, posiekanymi migdałami.
Piec w piekarniku na środkowym poziomie w temperaturze 250 st. C około 8-10 minut.

 
 

piątek, 20 stycznia 2012

Pragnienie wiosny


Dzień dobry.
    Po przyjściu do domu przytuliłam się do mamy i wybuchłam płaczem. To mnie przerasta. Dawno już nie wylewałam łez. Mam okropne wyrzuty sumienia z powodu wielu spraw i jeszcze dodatkowo ta nauka, z którą nie wyrabiam powoli. Pragnę ferii i wielkiego leniuchowania. Pomijając fakt, że spędzę je z Potopem.
     Nienawidzę zimy. Nienawidzę śniegu. Nie cierpię jak na moich włosach zbiera się gruba warstwa zimnego i mokrego śniegu, co sprawia, że stają się one wielkim kołtunem.Przez te śniegi spóźniam się na lekcje ... Wolę siedzieć wygodnie na nudnej matmie niż stać w autobusie.
     W tym tygodniu sprawdzian za sprawdzianem. Od poniedziałku znowu zaczyna się jazda bez trzymanki. Kolejne testy wiedzy ... o zgrozo! W szkole w ogóle jakoś dziwnie, robię dziecinnie głupie błędy. 
     Całym swoim malutkim serduszkiem pragnę nadejścia wiosny. Skoro w tym roku zaszczyciła nas swoją obecnością prawdziwa zima, może w odpowiednim czasie zawita kolejna pora roku. Chce zrzucić zimową kurtkę, czapkę i ciężkie trapery. Chciałabym wpuścić do pokoju świeże wiosenne powietrze. Posłuchać śpiewu ptaków i zobaczyć zielone drzewa. Brakuje mi słońca. Zrobię generalne porządki w moim bałaganie w półkach biurka, przerzucę się na sukienki i luźne bluzki i najważniejsze: zmienię swoje nastawienie do świata. Teraz jest taki szary, ponury i nic nie motywuje do dalszego działania. Jak wracam ze szkoły, jedyne na co mam ochotę, to na czekoladę i sen. Ach i najważniejsze, zacznę się rozsądniej odżywiać. Zjedzenie tabliczki czekolady nie działa na mnie najlepiej. Przede wszystkim więcej warzyw i owoców.
     Och, się rozpisałam trochę. Musiałam się wyżalić. Pozdrawiam, miłego weekendu. Trzymajcie się.
_________________________________________________
Na wiosnę biorę sie za zmianę scenografii na blogu.

piątek, 13 stycznia 2012

Zwięźle + zakupy



Witajcie! 
Mój weekend zapowiada się fascynująco. Ze względu na moją ostatnią kłótnię, nic mnie chyba nie trzyma na necie przez kilka dni.
Postaram się tutaj streścić krótko, zwięźle i na temat mój miniony tydzień. Otóż, pani z francuskiego poznała mój językowy sekrecik, więc teraz chyba nie da mi spokoju, ale może wyjdzie mi to na dobre. W końcu dostałam login i hasło do dziennika elektronicznego i mam wgląd w moje jakże cudne ocenki. Plusem jest kalendarz z wpisanymi sprawdzianami. Nauczyłam się piec ciasto: sernik na zimno, szarlotkę i "Chatkę baby Jagi". Dwa pierwsze zrobiłam z Agatą na jej imprezę urodzinową, to trzecie przygotowałam całkiem sama, co jest wielkim sukcesem. Poza tym, rzuciłam się w wir zakupowy i jestem szczęśliwa posiadaczką bluzo-sweterka w czarno białe paski z Camaïeu oraz medalionu także z tego sklepu. Dostałam z rachunkiem bon 30zł za zakupy o wartości 90zł. Dodatkowo przyszła biała bluza z Tchibo. Zepsułam także zamknięcie do lustrzanki analogicznej, czego sobie nigdy nie wybaczę. Mój budżet się uszczupli. No, i wcinałam na religii z Kingą wafle ryżowe i suszone figi. Mój żołądek się buntował.
To tyle. Przepraszam za chaos, ale chyba nie mam siły się bardziej rozpisywać. Może kiedyś sklecę coś sensownego. W niedzielę cały dzień u dziadków. Trzeba wziąć się za "Ludzi bezdomnych".
Do zobaczenia, miłego weekendu ;*
Kartki w pamiętniku niebezpiecznie się zapełniają ...
The tales; Filmowo
______________________________________________________________________________________________
Camaïeu
Camaïeu
Tchibo

niedziela, 8 stycznia 2012

Szachy


Dzień dobry!
Nie wiem o czym by Wam tu ewentualnie napisać. Najłatwiej pochwalić się zdjęciami, które wczoraj zrobiłam. Natchnął mnie Sherlock Holmes. Raczej reszta dnia upłynie na odrabianiu zadania domowego, a w międzyczasie rozmowie z pewną osobą. Nauczyciele z niektórych przedmiotów okazali się bezlitośni, więc trzeba się za to wszystko wziąć.
Pozdrawiam i miłego tygodnia ;) ;*

 

 
 

piątek, 6 stycznia 2012

"Hyperversum" Cecilii Randall i "Sherlock Holmes: Gra cieni"


Witajcie!
Tydzień mija spokojnie, wreszcie nadszedł mój kochany długi weekend, w który odeśpię te wszystkie poranki. Zaczynam podejmować coraz to rozważniejsze decyzje, podoba mi się ta moja ... przemiana. Drugi semestr zaczęłam 5 z informatyki i 4 ze sprawdzianu z chemii. Wprowadzili dzienniku elektroniczne. O zgrozo! Dawno nie opisywałam tutaj żadnej książki ani filmu, dzisiaj nadrabiam!

Przygotowała dla Was słów kilka o książce Cecilii Randal "Hyperversum". Przeczytałam ją już drugiego dnia stycznia i nadal nie mogę się nachwalić i wyjść z podziwu. Najwyżej zabiją mnie fani "Wiedźmina", ale "Hyperversum" jest genialne i żadna książka (moim zdaniem) go nie przebije. W każdym razie gorąco polecam osobom, które lubią klimaty średniowiecza, albowiem akcja dzieje się po części (bardzo małej) w czasach współczesnych oraz w średniowiecznej Francji, a dokładniej w roku 1214. Grupa przyjaciół podczas grania w Hyperversum przenosi się w przeszłość. Muszą stawić czoła angielskiemu szeryfowi. Z pomocą Iana - historyka, poznają kulturę średniowiecznej Francji. Ian i Daniel uczą się życia jako rycerze, Jodie zostaje damą. Tak bardzo chciałabym wam więcej napisać, podzielić się z Wami moimi uwagami, ale nie chcę psuć niektórym radości z czytania i zanurzania się w tym pięknym świecie książki. Dzięki Bogu, w klasie mam Elę, która także z wypiekami na twarzy przeczytała tę książkę. Teraz nasze lekcje WOSu polegają na wymienianiu się relacjami i poglądami na temat "Hyperversum". Znalazłam informację, że napisana została druga część. Tylko czekać na wydanie w Polsce.

Dzisiaj, z racji wolnego, wybraliśmy się z rodzicami do kina na "Sherlocka Holmesa: Gra cieni". Szczerze mówiąc, przez mgłę pamiętam pierwszą część, ale nie przeszkodziło mi to w oglądaniu drugiej części. Jak zwykle genialna gra Roberta Downey Jr. i Jude'a Law'a. Tym razem detektyw Sherlock Holmes wraz z doktorem Watson'em starają się pokonać profesora Moriaty. Przy okazji Watson się żeni z Mary, a Holmes po raz kolejny pokazuje nam, jak bardzo jest zwariowany, przebiegły, zaskakujący i niezwykle mądry. Filmowi nic dodać nic ująć. Świetnie dopasowana do sytuacji muzyka i niesamowite efekty specjalne. Zapomniałam wspomnieć o na prawdę dobrej roli Noomi Rapace (cygańskiej wróżbitki). Oj, chyba za bardzo zachwalam ten film, ale no nie da się inaczej, a w ogóle jestem zakochana ze względu na rolę Downey'a Jr. Polecam, polecam, polecam ;)

niedziela, 1 stycznia 2012

Noworocznie

Witam Was w 2012!
Moje plany na spędzenie Sylwestra diametralnie się zmieniły 10 godzin przed północą. Mieliśmy z rodzicami siedzieć w salonie i oglądać Alfa. Zrezygnowali oni z Sylwestra z przyjaciółmi, abym nie siedziała sama w domu w tę noc. O 23.30 wyruszyliśmy z domu opatuleni w czapki i szaliki i wdrapaliśmy się z butelką szampana w plecaku na Kocurową grapę (Polana nad moim domem na stoku Magury), z której roztacza się przecudny widok na otaczające naszą miejscowość miasteczka.O północy wznieśliśmy toast i zabrałam się za robienie zdjęć. Jakość nie powala, ale jednak było zimno i ciemno ;) I tak jestem zadowolona z efektów.



Podsumowując rok 2011: poznałam wielu wspaniałych ludzi, zawarłam nowe przyjaźnie, zakończyłam gimnazjum z satysfakcjonującym wynikiem i rozpoczęłam naukę w liceum, które ubóstwiam. Spędziłam niezapomniane wakacje podróżując po krajach Europy Zachodniej, kontynuowałam przygodę z pisaniem i najważniejsze - dołączyłam do harcerstwa, co jest chyba najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała. Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze lepszy i bardziej owocny. Najbardziej ciesze się z faktu, że bardzo się otworzyłam przed rodzicami, a szczególnie mamą, i opowiadam im wprost o tym, co mnie spotyka. Już nawet przyznanie się do jedynki nie jest takie straszne. Muszą to zaakceptować, nawet na pałę trzeba zapracować ;) Czasami zadziwia mnie fakt, jak wiele wie o moich obiektach westchnień moja mama. Chyba czasami nieświadomie jej o czymś opowiadam. Ale fajnie jest sobie potem o tym porozmawiać, poopowiadać o takim, a nie innym delikwencie i pomarzyć.
Jejku, ta przerwa świąteczna minęła tak szybko. Nie zdążyłam zrobić wszystkiego tego, co miałam zaplanowane na dni wolne. Cóż. Musze się zacząć przygotowywać do pierwszego etapu Bielskich Teatralii. W tym roku znowu się zapisałam. Znalazłam, dzięki Bogu, notatki sprzed roku. Zaczyna się harowanie. Mamy drugi tydzień stycznia zawalony sprawdzianami i innymi perfidnymi sposobami sprawdzania naszej ... wiedzy.
No to szczęśliwego 2012 roku i wszystkiego co najlepsze Wam życzę ;) Wielu sukcesów w życiu zawodowym jak i osobistym! :* Ach! I wiele miłości.