sobota, 27 lutego 2021

Fiat Grande Punto

W środę o 19:30 wystawiłam auto na otomoto. W czwartek o 10:00 miałam pierwszy telefon, a w piątek o 17:30 Punto już odjeżdżało z nowym właścicielem.

Jakoś tak smutno mi było, jak widziałam obcych ludzi w nim, musiałam się pożegnać. Dzisiaj rano to do mnie tym bardziej dotarło, jak zobaczyłam puste miejsce przed domem. Najgorsze teraz jest to, że za szybko sprzedałam Fiata, a jeszcze kilka dni muszę na kolejne czekać.

Poza zimową porą, kiedy auto jeździło zygzakiem po najcieńszej warstwie śniegu, naprawdę lubiłam Punto. Łatwo się nim manewrowało, było zwrotne, kierownica chodziła gładko i lekko, tak samo biegi i pedały. Dbałam o nie, więc było czyste, ciężko było je w sumie bardzo zaniedbać w środku.

Wadą był brak klimatyzacji w lato, to na pewno, ale jestem bardzo ciepłolubna, więc jeżdżenie w nagrzanej puszce aż tak mnie nie męczyło. Niestety, było też 3-drzwiowe, więc ciężko było wsiadać do niego dziadkom, kiedy musiałam ich gdzieś podwozić.

No tak, nie odpalało przy mrozie -8 lub wyższym, więc tegoroczna zima 3 razy go zabiła, a potem parkowałam u dziadków w garażu, żeby mi nie robiło kolejnych niespodzianek. Po prostu bardzo nie chciałam jeździć Suzuki mamy do pracy... 

Autko wiele ze mną przeżyło - pierwsza wspólna zima, poślizg i stłuczka. 3 przeprowadzki po dach. Trasy Kraków-Bielsko Biała. Wożenie chłopaków na zawody. Zderzenie ze słupem w galerii handlowej. Mandat za złe parkowanie. Wyjazd na wesele przyjaciela 200km w Polskę.

Na pewno polecam Grande Punto, ale może już z klimatyzacją, jako pierwsze auto. Moje było ono drugie, zaraz po Micrze, którą jeździłam rok. Zgrabne, miejsce, już w miarę fajny design i nie widać po nim, że ma 14 lat. Nie odstaje stylem od swoich kolegów na drodze, Włosi umieją w wygląd samochodów. Fakt, było słabe, bo silnik 1.2 i 60 KM, ale do jazdy po mieście i na krótkie trasy starczało. Granatowy kolor karoserii też wiele wybaczy, chociaż sól z drogi widać bardzo wyraźnie.

Żegnaj maluszki i służ innym dzielnie!



piątek, 26 lutego 2021

Czemu taka piękna pogoda nie mogła już zostać i tylko temperatura rosnąć? Oczywiście, w weekend znowu ma być zimno i szanse na deszcz ze śniegiem. Chyba nie mam zamiaru nigdzie się ruszać.

We wtorek i środę skorzystałam z pięknej pogody, wyczyściłam auto w środku, nasmarowałam wszystkie plastiki, umyłam uszczelki, a w środę umyłam karoserię. Wybrałam super miejsce przy zachodzie słońca i zrobiłam sesję mojemu autu pod sprzedaż. Dopieszczone, wydobyłam kolor lakieru, zrobiłam najbardziej atrakcyjne zdjęcia, jakie się dało. Czekam na sukces sprzedażowy, tak jak poszło z moim rowerem we wrześniu.

Z racji tego, że przez te kilka dni była już wiosna, dzisiaj też na nią jeszcze liczę i założyłam pierwszy raz w tym roku szpilki do sukienki, a nie kozaki. Obym tego nie żałowała.

poniedziałek, 22 lutego 2021

Babia Góra zdobyta zimą

Babia Góra jest najwyższym szczytem poza Tatrami w Polsce. Zimą była wyzwaniem. Na zdobywanie szczytu poszliśmy z J. i moim bratem. Pierwsze podejście mnie zabiło, bo wzięłam je zbyt ambitnie i wyprzedzałam ludzi pod górkę. Jak tylko wyszliśmy z lasu było lepiej, od Sokolicy szło się naprawdę super. Z każdej strony piękne widoki, chociaż Tatr nie było widać, bo co jakiś czas przychodziły małe chmury. Na samym szczycie była mgła, która opadła dopiero jak postanowiliśmy z niego zejść. Piękne słońce, ciepło, dużo śniegu, bardzo dobrze się szło. Tempo mieliśmy całkiem niezłe, zeszliśmy do auta pół godziny wcześniej, niż zakładały drogowskazy. Raczki spisały się bosko, nie ślizgałam się i bez problemu wbijałam w śnieg.

Widok z Sokolicy



Brat na tle Babiej Góry


Widok na słowacką stronę

Mgła na Babiej Górze


Zejście z Babiej








Droga przez las w stronę parkingu

niedziela, 21 lutego 2021

Miniony tydzień

Jejku, jaki ten tydzień był fajny! Nowe szpilki, coraz bliżej zmiany pracy, zmiana auta, Babia Góra zdobyta! O szpilkach napiszę w unikatach, ale zwykłe, szału nie ma, takie do pracy. O pracy napiszę, jak będzie pewne na 100%, o aucie - jak je już będę miała na podjeździe, a o Babiej Górze napiszę osobny post na dniach.
Zmieniam auto częściowo przez wzgląd na nową pracę, bo szykują mi się codzienne, długie dojazdy. Nawet jeśli bym jej nie zmieniała, bo i tak nie jest to jeszcze potwierdzone, to i tak chciałam się żegnać z Punto. Wiedziałam, że mam czas, ale tata szukał codziennie co tam nowego na otomoto i znalazł fajne auto. Nigdy go nie rozważałam nawet, ale tak samo miałam z obecnym Fiatem - nawet bym na nie nie spojrzała. Czytałam tylko ogłoszenie, przeglądałam zdjęcia, trochę się napaliłam. Pojechała oglądać z mamą i rozpoczęłam wiercenie dziury w brzuchu J., żeby też je zobaczył z kolegą i ocenił czy warto. Był bardzo nieprzekonany, bo celował w coś francuskiego lub niemieckiego dla mnie, a tu nagle ... szwedzkie. No cóż, uparłam się, więc pojechał i ... sam się do niego przekonał! Tak więc dostałam zgodę, zaklepałam auto i będę działać - muszę je zarejestrować, dokupić kilka części, wyprać. Obecne muszę doprowadzić do stanu czystości, zrobić zdjęcia i wystawić. Na pewno żal będzie mi je sprzedawać, w końcu spędziłam z nim 4,5 roku, ale niezmiernie cieszę się na kolejne, bo będzie to dla mnie spory przeskok w technice i wyposażeniu! Chciałabym pochwalić się w osobnym poście autem, napisać też coś o Punto, bo mimo tego, że w tę zimę szlag mnie trafiał, to mnie nie zawodziło.

niedziela, 14 lutego 2021

Walentynkowy weekend

Pięknie spędziliśmy ten weekend. W sobotę byliśmy na Magurce, jest tak niedaleko, a jeszcze tam nie dotarliśmy. Było zimno i sypał śnieg, na szlaku i szczycie spotkaliśmy naprawdę mało osób. Chyba wszyscy pojechali do sąsiedniego Szczyrku na narty. Magurka nie jest wysoka, idzie się krótko, bo cała pętla 11km zajęła nam 3 godziny. Było dużo śniegu, wypróbowałam nowe raczki i super się szło.





Niedziela była niezwykle słoneczna - w końcu walentynkowa. W południe wybraliśmy się na spacer po mojej wsi, słońce było tak mocne, że ciągle szliśmy ze zmrużonymi oczami. Wybrałam trasy na przełaj, przez pola, więc poza nami były tylko ślady zwierząt. Anioła na śniegu nie robiłam od dzieciństwa!









Finishuję i czekam na lepsze jutro.



 

wtorek, 9 lutego 2021

Liczę na to, że ten rok umożliwi mi rozpoczęcie wielu ciekawych przygód. Póki co czas umyka mi w zawrotnym tempie. Martwi mnie tylko ten atak zimy, chciałabym żeby już się wszystko skończyło. Ciężko mi cokolwiek zaplanować, na spokojnie podejść do niektórych tematów i spotkań, bo obawiam się warunków drogowych. Auto robi mi niespodzianki, więc nie ufam mu przy mrozach i kombinuję na wiele sposobów, żeby jakoś z nim funkcjonować. Pacjentowi ewidentnie coś jest, ale nie wiadomo co dokładnie, dlatego ciężko poratować.

Jak każdego, mnie też męczy już pandemia. Niby kina mogą się otwierać, ale kina nie chcą. Jedzenie jemy w aucie, w galerii musimy czekać w kolejce na wejście do sklepu, a w kościele wyliczają nas na palcach. Może 2022 będzie lepszy?

sobota, 6 lutego 2021

Niech ta zima już się skończy. Jak tylko widzę zapowiadane mrozy już drżę na myśl, że znowu mi auto nie odpali. Na myśl o śniegu mam wizję w głowie jak auto w ogóle mnie nie słucha na drodze.

Tęsknię za słońcem, ciepłym deszczem, lekkimi ubraniami. Mam dosyć szalików, elektryzujących się włosów, zimnych dłoni, odciskających się czapek, skrobania szyb od środka, ubrudzonych od soli butów. Nigdy nie lubiłam zimy, to się chyba nie zmieni. W tym roku nawet nie ma jak na nartach pojeździć. 

czwartek, 4 lutego 2021

Styczniowe unikaty

Książka

Z nowym rokiem rozpoczęłam przygodę z czytaniem Władcy Pierścieni. Jest to o tyle ciężkie, że mamy w domu wersję kolekcjonerską mojego taty, która ma format B4, jest w grubej oprawie i łączy w sobie wszystkie 3 części. Książka ma więc 750 stron i waży z 2kg, dlatego mogę ją czytać tylko wygodnie siedząc w domu. Ogólnie czyta się ją dobrze, ale jednak film za bardzo narzuca pewne wyobrażenia.

Piosenka

Kwiat Jabłoni - Niemożliwe

Ubranie


W końcu mamy raczki na buty i możemy śmigać po lodzie w górach! Czuję się jakby pro.


Zdjęcie



Kosmetyk

Kosmetyczne nowości stycznia opisałam w osobnym poście.


Jedzenie

W styczniu królowały u mnie sałatki, a zjadłam chyba 4 takie, z czego 2 robiłam rodzicom. Sos musztardowo-miodowy wychodzi mi taki super, że z chęcią jem zieleninę. Ta sałatka to mix sałat, kurczak, mozarella, granat, pomidorki koktajlowe i słonecznik.


Sytuacja

Weekendy spędzaliśmy jak zwykle aktywnie, byliśmy w zimowej aurze na Potrójnej, Szyndzielni i Klimczoku.


Technologia

Niestety, ten miesiąc należy do mojego Punto, które 3 razy mi nie odpalił z powodu niskich temperatur, 3 razy w poniedziałki. Na szczęście poratowałam się autem mamy i dojechałam do pracy. Nie umiemy zdiagnozować problemu, bo pacjent w ciągu dnia się ogrzeje słońcem i odpala potem bez problemu. No cóż, w tym roku na pewno się rozstaniemy i kupię coś innego.

wtorek, 2 lutego 2021

Kosmetyczne nowości stycznia

Zaszalałam w styczniu pod kątem kosmetyków, w unikatach byłoby tego za dużo, więc wrzucam je w osobnym poście. Jest coś do włosów, coś do twarzy, coś do paznokci i coś do ciała.


Mój zestaw pod prysznicem to szampon i odżywka do włosów z Garniera z serii Botanic Therapy. Po wizycie u fryzjera pod koniec 2020 roku, zmobilizowałam się do systematycznego używania odżywki, a zaufałam jakiś czas temu tej serii i nie chcę jej zmieniać.
Obok kosmetyków do włosów mam żel do mycia twarzy z La Roche Posay, który dostałam w prezencie przy zakupie kremu do twarzy z tej firmy. Ma przyjemny zapach, pieni się szybko w dłoniach i czuję wyraźnie, że twarz jest po nim czysta i oddycha. Jest bardzo wydajny i na pewno sięgnę po kolejne opakowanie, jak się skończy.


Po lewej olejek do skórek i paznokci, który pachnie cytrusami, a w środku ma płatki kwiatów. Stosuję go na skórki paznokci na noc. Łatwo się go nakłada dołączoną pipetą.
Po prawej olejek do włosów z jedwabiem i witaminą A, który nakładam na mokre końcówki włosów. Wystarczy odrobina do rozprowadzenia na kocówkach, nie przetłuszcza włosów i nie obciąża. Pachnie ananasem, ale nie wiem czy to tylko moje dziwne wrażenie.


Podkład z Rimmela kupiłam za jakiś bezcen przy jakiejś okazji, ale o dziwo, zaskoczyłam się pozytywnie. Ma konsystencję musu, więc początkowo myślałam, że będzie ciężko go nakładać i rozprowadzać. Pędzel radzi sobie z nim nieźle, nie pozostawia smug i ładnie kryje niedoskonałości. Już odrobina kosmetyku robi dobrą robotę. Ma matowe wykończenie, więc nie trzeba poprawiać pudrem.
Tango z mango to krem do stóp, który stosuję na noc. Szybko się wchłania, nie klei, ładnie pachnie, więc jest inaczej niż w przypadku innych kremów, jakie miałam.
Po prawej stronie mój faworyt - żel z aloesu Holika Holika. To naprawdę cudo! Stosowałam na włosy pod olejek, na twarz zamiast kremu, jako krem do rąk, punktowo na niedoskonałości, na suche łokcie lub podrażnienia po goleniu. Póki co kupiłam małe opakowanie, bo nie wiedziała jak się będzie sprawowało, ale po kolejne sięgnę już większe. Żel jest bardzo wydajny, szybko się wchłania, działa natychmiastowo. Jest super pod kątem podróży, bo zastępuje krem do twarzy, rąk, balsam do ciała i ratuje opaloną skórę.


Obłowiłam się w sklepie internetowym Golden Rose. Jest jeden minus, czasami kolory na stronie są przekłamane i wydają się być inne w rzeczywistości. Mimo wszystko, moja kolekcja powiększyła się o 11 lakierów, których na pewno będę używać. Kupiłam kolejny lakier z serii Nude Look, więc mam już 3 początkowe odcienie, a Ice Chic mają ciekawą gamę kolorów - tutaj granat i róż.
Nude Look 03, Ice Chic 75 i 26.


Serię Prodigy Gel polubiłam za trwałość lakieru. Rzeczywiście przypomina po pomalowaniu paznokieć żelowy, ma mocny pigment i długo się błyszczy. Kolory różowy a la Barbie, różowy ciepły i wiśniowy.
Prodigy Gel 11, 12, 20



Color Expert lubię za pigment i to, że wystarczy jedna warstwa do pełnego krycia. Plusem też jest to, że kolor lakieru już widać na zakrętce, więc łatwiej znaleźć mi ten pożądany w skrzyneczce.
Kolory to ciemny szary, bordo, żółty, pudowy róż i śliwkowy.
Color Expert 89, 28, 44, 144, 37