Dzień dobry wszystkim!
Wczoraj spędziłam cudowny wieczór. Byłam na andrzejkach z harcerzami. Nigdy bym nie przypuszczała, że taka zabawa w tunel lub obstawianie pytań sprawi mi taką radość. Chyba pięć razy tańczyliśmy belgijski. Umiałam kroki i bardzo irytowało mnie, jak mylili się, w którą stronę w danym momencie się idzie. Poznałam wielu super ludzi, z którymi nie raz tańczyłam. Muzyka była rewelacyjna: Queen, ABBA, The Beatles.
Nie miałam nawet czasu zjeść ani wypić soku, bo jak tylko się ustało w tańcu, dopadali mnie z kredkami i malowali po twarzy. Od 17.00 - 21.00 nieustanny taniec. Ubóstwiam moje szpilki, które wytrwały ze mną wszystkie skoczne tańce i sambę, bo w innych chyba bym skonała. Nieraz miałam wrażenie, że zgubiłam je gdzieś po drodze podczas węża, albo, że fleczka utknęła w fudze, ale spisały się znakomicie. Nawet nie złapałam ani jednego oczka, więc jestem z siebie jak najbardziej dumna. Podczas tunelu umiałam wybrnąć z sytuacji i zawsze łapałam brata lub jego przyjaciela, z którym przyjechaliśmy.
Genialna muzyka, super zabawa, wspaniali ludzie i niezapomniane przeżycia. Do teraz czuję, jakbym stała tam na parkiecie.
A tak z innej beczki, jutro mam kartkówkę z logarytmów, których trochę nie rozumiem, odpowiedź ustną z "Makbeta" i basen, na który chyba nie pójdę, bo mam jakieś dziwne ugryzienia na nogach.
To na tyle, do zobaczenia w następny piątek!
Pozdrawiam serdecznie, miłego tygodnia ;*