sobota, 11 marca 2023

Zaległości

Dawno mnie tu nie było. Minęły 3 miesiące od regularnej aktywności, a dla mnie to szmat czasu. Nie mam kiedy pisać, bo ciężko mi siąść do laptopa, podczas gdy mogę ten czas spędzić z J. na oglądaniu seriali lub czytaniu książek obok siebie. 

A co u mnie? No właśnie, już prawie 3 miesiące mieszkam z mężem u jego rodziców, jako to piąte koło u wozu, ale mam nadzieję, że szybciutko się to zmieni, bo budowa idzie do przodu jakoś tam. Moje dni to w sumie praca, gotowanie obiadu na kolejny dzień, odcinek serialu i do spania, więc szału nie ma. Weekendy staramy się jechać chociaż na chwilę lub jedną noc do moich rodziców, jako taka odskocznia od codzienności w innym domu, a przy okazji podlewam moją dżunglę w pokoju, której ze sobą nie wzięłam do teściów.

Pracy dużo, atmosfera na wydziale podupada ostatnio, ale trzymamy się mocno grupą młodych, żeby nam starsi nie weszli na głowę.

Dalej gdzieś tam przeżywam nasz ślub i co chwilę otwieram album ślubny wspominając to wszystko. W sumie pokazuję go wszystkim, czasami zostawiam go mamie, a ona chwali się albumem koleżankom i znajomym. Będziemy mieć jeszcze przeżycie ślubu ponowne, bo czeka nas sesja ślubna na wiosnę, więc z powrotem wskoczę w suknię i będę paradować przed aparatem. Sesję zrobi nam kuzynka J., która ma świetne wyczucie i luz, ufam jej, że zafunduje nam super pamiątkę.

Jestem zmęczona zimą, niskimi temperaturami i pochmurnym niebem, tak bardzo brakuje mi wiosny. Weekendy są pogodowa na tyle paskudne, że dawno nie mieliśmy takiej przerwy w chodzeniu po górach jak teraz. Ciężko cokolwiek zaplanować, szukamy sobie zajęć i chodzimy na spacery, bo z taką aurą na nic nie ma ochoty.

I tak siedzę i piszę, nie wiem ile z tego ma sens, czy brzmi składnie i logicznie, ale zabijam czas, czekając na powrót męża, bo zrobiłam już wszystko, co miałam zrobić.