wtorek, 31 lipca 2018

Lipcowe unikaty

Film/książka

Mamma Mia 2. Here we go again

Piszę dzisiejsze unikaty praktycznie zaraz po wyjściu z kina. Musicale ogląda się najlepiej w kinie, więc nie mogliśmy (bardziej ja) powstrzymać od obejrzenia go w kinie, nawet w Anglii. Po miesiącu rozmawiania po brytyjsku, amerykański jest przyjemny i łatwy :D
Ogólnie uwielbiam zespół ABBA, więc filmem byłam zachwycona. Wiadomo, wielu rzeczy można było się domyśleć, bardzo wzruszający. Sama nie wiem, która część bardziej mi się podobała, jednak zazwyczaj pierwsza część jest najlepsza i pozostaje w sercu tą najlepszą.
Film to opowiadanie na zmianę historii młodej Donny, która poznawała po kolei ojców Sophie oraz historia Sophie kilka lat po pierwszej części. Ukazane są podobieństwa między kobietami, nawiązania do poprzedniej części, wiele nowych i czasami zapomnianych piosenek ABBY, nowe postaci i wiele uroczych widoków z Grecji. Polecam z całego serca, takie filmy ogląda się najlepiej na dużym ekranie :)
Plus - byliśmy  najmłodsi na sali kinowej, bo ogólnie miasteczko pełne staruszków. I super ogląda się ze starszymi ludźmi, bo nie gadają, nie mają telefonów, nie robią zamieszania papierkami. Ale tak jak Polacy klaszczą po wylądowaniu, tak Brytyjczycy po zakończonym seansie :)


Ostatni Strażnik, Jeff Grubb

W tym miesiącu z racji braku Internetu udało mi się przeczytać ebooka z serii World of Warcraft. Długo zabierałam się za cokolwiek z tej serii, więc cieszę się, że przebrnęłam przez pierwszą. Jeśli ktoś kojarzy film sprzed dwóch lat - książka Ostatni Strażnik opowiada o Khadgarze i Medivhie oraz Ganorze. Ciekawy, wyjaśnia wiele rzeczy i przedstawia ważne postaci kompletnie inaczej niż w filmie czy jak wydają się być postrzegani w grze.






Piosenka


Ubranie

Do Anglii pojechałam z zamiarem, gdzieś z tyłu głowy, kupna sukienki na wesele przyjaciela 1/09. Ponieważ pogoda mile nas zaskoczyła, kupiłam również drugą sukienkę, bardziej na co dzień, do chodzenia po mieście i parku.
Asymetryczna - na wesele. Druga - zwiewna codzienna.



Www

Ostatnio cały czas szukam połączeń po hrabstwie, do ciekawych miast, jeździmy więcej po wypłacie i z końcem lipca. Zostały nam trzy tygodnie do wylotu, więc staramy się korzystać jak mamy przydzielone dni wolne. Nie prosimy o nie, bo nie wypada - w końcu przyjechaliśmy pracować. Ale jak już dadzą dzień wolny - od razu spacer, wycieczka lub zakupy w większym mieście. Pogoda bardzo nam dopisuje, więc nawet jesteśmy lekko opaleni po długich spacerach ;)
Tak szperając w Internecie, znalazłam super stronę, która wyszukuje połączenia między danymi miastami - lotnicze, pociągowe, samochodowe, bla bla car, pieszo i rowerem. Oblicza czas, koszt i inne parametry ;) Mowa o rome2rio, polecam osobom za granicą.

Zdjęcie

Nie byłabym sobą, jakbym nie zamieściła zdjęcia z Windsoru, który marzył mi się od kiedy zagłębiłam się nieco w rodzinę królewską


.
Jedzenie

Cotygodniowe grille z ludźmi z domku i stek prosto z ognia. Matko, jakie to dobre!


piątek, 20 lipca 2018

Znowu w Anglii

Od trzech tygodni siedzę w Anglii, a dopiero teraz mam połączenie stałe z Internetem. Całe dwie kreski przy oknie w pokoju ;)
Po przylocie do Anglii, już na następny dzień zaczęliśmy pracę. Z początkiem lipca rozpoczęła się w Henley Regatta, trwająca 5 dni. Regatta to najważniejszy czas w roku dla tego miasteczka. Było bardzo pracowicie - codziennie po co najmniej 10 godzin, w szczytowych dniach (piątek i sobota) - po 15h.  Po Regacie był festiwal muzyczny, już nie tak zabiegany, ale nadal sporo się działo. Przez te wszystkie uroczystości i imprezy nasza trasa spacerowa była cała zablokowana i zastawiona przez sceny na rzece.
Po dwóch tygodniach festiwali i innych imprez, w końcu przyszedł czas na nieco luźniejsze dni w pracy. Mamy czas na ogarnięcie siebie. Z racji tego, że w końcu mamy Internet, możemy nadrobić wiadomości ze świata, wysłać wszystkie ważne maile, a ja kiedy Konrad jest w pracy - oglądam logi jeden za drugim. Na razie mam sposób, że nadrabiam wszystko z jednego kanału z tych trzech tygodni i dopiero potem biorę się za kolejne kanały.
Do Anglii pojechałam między innymi z zamiarem kupna sukienki na wesele przyjaciela. Nie zależało mi specjalnie na czasie, bo przecież przez całe wakacje można znaleźć w sklepach takie ubrania weselne, w końcu jest sezon. Po burzliwych tygodniach, a jeszcze przed wypłatą, Konrad wyciągnął mnie na poszukiwania sukienki po sklepach w miasteczku. Jak weszłam do jednego małego butiku - od razu zakochałam się w jednej sukience i już żadna inna jej nie dorównywała. Miałam kupować długą do ziemi, bo takiej jeszcze nie mam, a mi się marzyła. Skończyłam z kwiecistą, asymetryczną sukienką, która zaczyna się nad kolanami, a tył sięga łydek. Kobieta zmienną jest :)
Konrad już odlicza dni do wyjazdu, a tu jeszcze miesiąc i dwa dni. Mi na razie jest tu dobrze, w końcu przez rok mieszkałam z Konradem i stało się to dla mnie taką codziennością, że gdzie on, tam mój dom. Wiadomo, tęsknię za rodzicami, moim domem, małym zoo, ale wiem, że tęsknota nic mi nie da i nie zmieni, bo wcześniej i tak nie wrócę. Nie mam jak w Krakowie - wracam kiedy chcę. Skoro jestem skazana na Wyspy jeszcze miesiąc, to przecież wytrzymam. Potem będzie Erasmus w Rumunii, gdzie w ogóle będę wracać co 2 miesiące i to jeszcze będzie całodniowa wyprawa. Ale trzeba korzystać z życia póki mamy czas i podróżować :)