wtorek, 26 stycznia 2021

Ulubiona biżuteria

Zauważyłam, że mam swój komplet biżuterii, który pasuje mi do wielu strojów codziennie. Warto mieć taką parę kolczyków lub zawieszkę. Moja ulubiona biżuteria jest srebrna, złota nie noszę raczej. Poniżej będzie krótko o tym skąd itp.


Naszyjnik z delfinami przywiozłam z Grecji z Krety, więc ma już 20 lat i noszę go bardzo często.


Kolczyki i zawieszkę do kompletu dostałam od babci na zdanie matury. Z Apartu.


To są pierwsze kolczyki, które kupiłam po przebiciu uszu, czyli w 6 klasie podstawówki.


Zawieszkę dostałam od Agaty na chyba 17 urodziny. Zawieszka to tak jakby szklane serduszko i dwie blaszki w kształcie serc, które "zamykają" to szkiełko.


Na te kolczyki patrzyłam długo i raz zauważył to mój brat, więc dostałam je od niego na urodziny. Są z kolekcji Freedom Martyny Wojciechowskiej dla W. Kruk.


Lubię je założyć, jak chcę, żeby coś wisiało i dyndało przy uchu. Też jedne z pierwszych moich kolczyków.


Perełki są super, nawet jeśli nieprawdziwe. Te akurat mam od mojej babci, która dostała komplet, ale nosi klipsy, więc trafiły do mnie.


Jedyna złota biżuteria, którą noszę dosyć często. Ten naszyjnik dostałam na chrzest, chyba od rodziców, więc mam go już 25 lat i jest cudowny.


Na koniec smaczek - kolczyki z Batmanem, które dostałam od Eli na urodziny. Takie delikatne, a jak ktoś zauważy wzór, to od razu jest zainteresowanie.


niedziela, 24 stycznia 2021

Paprocany

Paprocany to jezioro w Tychach, które wiosną i latem jest mocno oblegane przez rodziny. Można się tam kąpać w wyznaczonych miejscach, obecnie w wodzie można znaleźć takich morsów.

Prawie całe jezioro było zamarznięte, a dróżki dookoła oblodzone, więc czasami była to walka o życie. Na pewno przy ładniejszej pogodzie wiosną jest tam jeszcze lepiej i pięknie. Dookoła jest sporo ścieżek rowerowych, zawsze to jakiś pomysł na przyszłość.




czwartek, 21 stycznia 2021

Szyndzielnia i Klimczok

Szyndzielnia zdobyta zimą! Nie jest to jakiś wysoki szczyt, ale bardzo urokliwy. Jak zwykle na przekór i nie szliśmy szlakiem jak normalni ludzie, tylko offroadem pięliśmy się w górę. Wkopaliśmy się w głęboki śnieg i chwilami brnęliśmy w lesie po pas w śniegu. Był mróz -10, więc śnieg nie był mokry i ciężki, co nam bardzo ułatwiło brodzenie. Stuptuty spisały się na medal, żałujemy tylko, że nie doszły na czas nasze raczki na buty.

Z Szyndzielni przeszliśmy na Klimczok, a z Klimczoka już do mojego domu. Taka nam wyszła wycieczka na 15 kilometrów. Włosy mi zamarzły, tylko raz zmarzły dłonie w rękawiczkach, a tak to było uroczo i zimowo. Taki śnieg mi nie przeszkadza, bo leży wysoko w górach i ma swój urok. Kolejny raz doceniam to, że mieszkamy tak blisko gór i co weekend możemy sobie gdzieś wychodzić.












poniedziałek, 18 stycznia 2021

Wchodzę w nowy tydzień znowu z problemami z autem. Tydzień temu w poniedziałek również mi nie odpaliło. Dzisiaj w nocy było ponad -20 stopni, bo rano na termometrze pokazywało -19. Niech ta zima już sobie idzie, naprawdę ... Kolejnej zimy z Punto nie dam rady, trzeba w końcu zmienić samochód na inny, dopiero w tym roku robi mi takie akcje.

niedziela, 17 stycznia 2021

Wpadam w niepoprawne marzycielstwo myśląc w wolnych chwilach o budowie domu. Gdzie będzie zlew, w którym miejscu kanapa, jak ułożone szafki w garderobie. Niepotrzebnie potem jest mi smutno, że przecież od spełnienia tego marzenia dzieli mnie gigantyczna przepaść, którą pokonam za kilka lat dopiero. Potrzeba tak wiele, żeby się udało w ogóle z tym wszystkim ruszyć.

sobota, 16 stycznia 2021

Google Maps timeline 2020

Google maps zrobiło dla lokalnych przewodników podsumowanie roku 2020. Niby 2020 to rok pandemii i kwarantanny, ale chyba sporo udało mi się pojeździć i chodzić.


Odwiedziłam 3 kraje - byłam w Austrii na nartach w marcu, przejeżdżałam wtedy przez Czechy i jadłam tam obiad, a Słowacja to wypad do Tatralandii w lipcu.


Spędziłam sporo czasu na zakupach, w maju na chwilę otworzyli sklepy, potem przy okazji wakacji i zakupów na wyjazd.
Mimo pandemii jedliśmy też w restauracjach - tu akurat luty fajnie nam minął w dobrych knajpach, a między lockdownami - dużo restauracji w Trójmieście i wrzesień jakoś tak rocznicowo.


Znowu podróże, tym razem jakim środkiem transportu. Pozamykali nas w domach, więc sporo chodziliśmy na długie spacery z J., po górach. Samochodem dojeżdżałam jak zwykle albo do pracy, albo kursowałam między swoim domem a J., dlatego podróże autem w normie.

Jeśli chodzi o transport publiczny, tylko październik się wyróżnia, ponieważ jechałam pociągiem do Warszawy, a w sierpniu korzystaliśmy z transportu publicznego w Trójmieście.




36% okrążenia dookoła świata to całkiem fajna liczba. Rok 2020 nie był aż tak bardzo stracony.

piątek, 15 stycznia 2021

Malowanie po numerach krok po kroku

Malując obraz Kosmosu, robiłam zdjęcia po nałożeniu każdego z kolorów. Po złączeniu wszystkich zdjęć, wyszedł mi gif z owocami pracy. Fajnie widać na nim progres.




Malowanie po numerach


Skończyłam malować kolejny obraz! W tamtym roku malowałam Flasha, którego dostałam od Iwo na święta, w tym - sama wybrałam i kupiłam kolejny, trudniejszy. Czuję się kompetentna, aby porównać te dwa obrazy ze sobą z dwóch różnych sklepów.

Nazwijmy obrazy Flash i Kosmos, będzie łatwiej porównywać przedmioty.

Flash - brushme

Kosmos - ipicasso

Płótno

We Flashu jest zdecydowanie cieńsze, Kosmos ma grubsze. Chyba lepiej nakładało mi się farby na Flasha, nie pamiętam, żeby aż tak mi wpijało farbę i było gładsze. 

Detale

Flash miał 19 kolorów, podczas gdy Kosmos - 28. Zdecydowanie więcej małych elementów i bardziej szczegółowych było do pomalowania w Kosmosie. Męczyłam się z nimi okrutnie i cieszyłam, jak kończyłam każdy z nich. Detale wymagały ode mnie maksymalnego skupienia i bardzo czystego pędzla, dlatego malowanie zajęło mi 10 dni, po kilka godzin dziennie. Flash był dobrym obrazem na początek, Kosmos już dla zapoznanych z tematem.




Farby

Jak wspominałam - we Flashu było 19 kolorów, w Kosmosie - 28. Zauważyłam, że w Kosmosie mogłam pozwolić sobie na nakładanie grubszych warstw, bo farbki były jakby wydajniejsze. Poza tym, skoro kolorów było więcej, a format ten sam, to starczały mi na większe powierzchnie. Pamiętam, że malując Flasha jednym z numerów, w pewnym momencie musiałam mocno rozcieńczać farbę, żeby mi wystarczyło na wszystkie detale.

Na pewno również farba na Kosmosie wydaje się być ciągle mokra i błyszcząca, Flash nie sprawia takiego wrażenia, jest dosyć "płaski".


Farby do Kosmosu

Farby do Flasha

Pędzle

Najważniejsze - pędzle. Niebieskie mam z zestawu z Flasha, czerwone z Kosmosu. Czerwone szybciej mi się rozwarstwiały i odstawały z nich pojedyncze włoski. Środkowej grubości pędzla nie używałam prawie w ogóle przy malowaniu Kosmosu, w przypadku Flasha różnica między pierwszymi dwoma pędzlami nie była tak duża i używałam obu tak samo często.



Trudność i wygląd

Kosmos był 3 razy trudniejszy niż Flash, zdecydowanie. Pomocna była dołączona do obrazu kartka papieru z wydrukowanymi numerami, więc łatwo było dojść do numeru w razie poprawek. Na poniższych zdjęciach widać, jak małe elementy były do pomalowania. Nie byłam w stanie zrobić więcej niż 3 kolorów dziennie, na tyle wymagało to ode mnie skupienia, uwagi, cierpliwości i czasu. Bawiłam się przy tym świetnie, w tle leciały mi podcasty na YouTube i przy okazji relaksowałam się po pracy.

Flash jest fajnym smaczkiem w moim pokoju, bo wisi niedaleko pop artów z Batmanem, Spidermanem, Wolverinem i Iron Manem. Kosmos z kolei ma tak piękne i głębokie kolory, że robi niesamowite wrażenie. Wisi nad komputerem, naprzeciwko łóżka, więc mogę go sobie cały czas oglądać.




czwartek, 14 stycznia 2021

Zima zła

Tak, wiem, że jak jest zima, to musi być zimno.

Tak, wiem, że mieszkam w górach, to musi być śnieg.

Ale ja po prostu nie cierpię zimy! Pasowałoby mi, gdyby ciągle było 1-5 stopni na plusie, śnieg tylko w górach ponad 800 m n.p.m. W sumie nawet gdyby leżał poza drogą, a ona pozostałaby sucha i czarna. Tak by było ok.

Mam wrażenie, że większość osób tak się cieszy na padający śnieg. Rano już chciałam zawracać do domu. Ba, chciałam zostawić auto w pobliskiej wsi i iść pieszo do domu. To, co się działo w naszym powiecie dzisiaj, to był istny armagedon. Napadało mnóstwo śniegu, ślizgało się wszędzie, na drodze szybkiego ruchu nie jechałam szybciej niż 50 km/h. Co chwilę spowolnienia, stłuczki, auta blokujące podjazdy. Bałam się zatrzymywać w miejscu, bo za każdym razem miałam problem z ruszeniem. Z drżącymi nogami zaparkowałam pod pracą i od razu postanowiłam, że nie wracam swoim autem do domu. Niech stoi po pracą. Pojechałam z J. do mnie, zrobiliśmy obiad, a jutro rano podrzuci mnie tata. Może do jutra popołudnia drogi w mieście w końcu zostaną odśnieżone i wrócę bez problemu.

Mieszkamy w miejscowości górskiej, a to, co dzieje się w centrum na głównych drogach to jakaś masakra. Niektórym, na przykład mojemu J., aż się oczy świecą, jak widzi tyle śniegu. Nie boi się białych dróg. No pod tym kątem się cholernie różnimy. Może leżeć śnieg, ale daleko, daleko, wysoko, wysoko.

Zasypuje nas, a ja nie mogę się doczekać jutra godzin wieczornych, kiedy będę już spokojnie w domu i cały weekend nigdzie się nie ruszam!

wtorek, 5 stycznia 2021

Grudniowe unikaty

Książka

Seria o Anii -  o tym pisałam post jakiś czas temu i tam wtedy wylałam swoje myśli. Grudzień więc zakończyłam z Anią Shirley i rozpoczęłam przygodę z Tolkienem. W grudniu starałam się czytać jak najwięcej, oglądać jak najmniej.

Ubranie

Poza moją cudowną pidżamą z Etam, którą mam z okazji świąt, w listopadzie kupiłam kolejną parę kozaków, ale chodziłam w nich dopiero w grudniu. Ciocia J. musiała mi je lekko przerobić, bo miały za wysoką i za szeroką cholewę. Pierwotnie miały być nad kolano, ale wyglądałam jak kot w butach, więc ciocia je obcięła i przeszyła na nowo. Resztę kozaków mam nad kolano, więc te jedne mogą stanowić wyjątek i są do kolana. Zależało mi na nich dlatego, że mają platformę i koturn, są z ekoskóry, więc sprawdzają się na śnieżną pogodę, nawet rozmokły śnieg. Reszta kozaków jest zamszowa, więc przemaka od razu, ponadto nie mają platformy i ciągnie zimno od ziemi. Kozaki są z firmy Anna Field, mam od niej jedną parę czółenek, więc zaufałam. Wygodne, nie czuć wysokiego obcasa, miękkie i ciepłe.




Strona www

Kontynuuję listopad, czyli projekty domów wszelakich. Mamy już swój wymarzony, ale nie przeszkadza to w przeglądaniu kolejnych.

Zdjęcie


Kosmetyk

W Home & You kupiłam pojemniki na waciki i patyczki do uszu. Łatwiej mi to teraz trzymać w szafie, wcześniej miałam osobne dwa szklane słoiczki. Rodzice śmieją się, że to już na nowy dom, do posagu. Dodatkowo, wspominałam dużo o akcesoriach do paznokci w tym poście. To też jednak spory przełom w kosmetykach grudniowych.

 


Sytuacja

Było dużo spacerów, wycieczek w góry, ale przede wszystkim - jak w tamtym roku finał Szlachetnej paczki u nas w firmie. Grudzień zakończony najdłuższym Sylwestrem w życiu. 

Technologia

Po długich przeprawach z myszką bezprzewodową firmy Tracer, postawiłam na myszkę z Logitech w nadziei, że marka zdziała cuda i nie będzie się psuć. Póki co wszystko działa, nie denerwuje mnie podwójnym klikaniem i dobrze trzyma się w ręce. Maluję ten obraz po numerach, więc jest już brudna od farby, ale to nic, ma działać i robić swoje. Najlepszy aspekt - kabel nigdzie mi się nie plącze pod nogami.

Podsumowanie roku 2020

Jak można podsumować rok 2020, który dla wszystkich był najgorszym? Ale tradycja tradycją i jak co roku podsumowuję ostatnie 12 miesięcy. Niektórzy w żartach zaznaczają klamrą kilka miesięcy, lub cały rok, i piszą PANDEMIA, jednak u mnie nie było tak tragicznie pod kątem aktywności.

Styczeń

Już dzień po Nowym Roku pojechaliśmy z J. na narty. Zjechałam pierwszy raz od 10 lat! Na Trzech Króli wykupiliśmy marcowy wyjazd do Austrii na narty. Czekało mnie też ostatnie zdawanie przedmiotów na studiach.

Luty

Przeżyliśmy swoje pierwsze walentynki z J., a koniec lutego to karnawałowa impreza firmowa. 

Marzec

Austria i narty z moimi rodzicami. Po powrocie do Polski zastał nas chaos i ogólna panika narodowa, wprowadzona została pandemia. Nie chodziłam do pracy, więc malowałam obraz po numerach i czytałam Sagę o Wiedźminie. W marcu była na tyle ładna pogoda, że wybraliśmy się na rower, rozpoczynając sezon.

Kwiecień

Była Wielkanoc, a poza tym zrobiliśmy ognisko w lesie z rodzicami - jedliśmy kiełbaski. Dużo spacerowałam po lesie i grałam w World of Warcraft, ponieważ nadal nie wróciłam do pracy. Kupując jedną roślinę do pokoju rozpoczęłam swoją zajawkę na zielone kolory w pokoju.

Maj

W maju obchodziłam 25 urodziny. Byliśmy z J. na Stożku i w Parku Gródek w Jaworznie. Znajomi odwołali wesele i przełożyli na jesień. Dostałam od taty drewnianą szkatułkę mechaniczną do samodzielnego składania i swojego pierwszego storczyka. Jak otworzyli sklepy, to wybrałam się w re pędy do Etam. Jedliśmy same dobre rzeczy na Food Truckach w Kozach. Robiliśmy własne burgery w domu, odwiedziłam z mamą dziadków w ramach Dnia Matki - wtedy ostatni raz widziałam się z dziadkiem. Rodzice postawili szklarnię w ogrodzie, pomagałam tacie ją składać. Pierwszy raz jechałam na rowerze elektrycznym.

Czerwiec

Udało się spełnić jeden z planów i wyjechaliśmy na weekend w Bieszczady. Cała Polska zwariowała na punkcie Hot 16 challenge. Po skończeniu Wiedźmina wzięłam się za serię o Anii z Zielonego Wzgórza. Kupiłam swoją pierwszą Infinity dress. Zdecydowałam się na delikatne ścięcie włosów z cieniowaniem. Dużo plażowaliśmy nad jeziorami. W końcu wróciłam do pracy po długiej przerwie. 

Lipiec

Minął mi rok pracy w HR. Obroniłam tytuł magistra na 5 - zdalnie. Byłam w Krakowie u Eli, wydrukowałam i oprawiłam pracę magisterską oraz zrobiłam obowiązkowe zdjęcia pod Collegium Novum UJ. Piekłam Bezę Pavlova bez okazji, byliśmy na sushi i robiliśmy burgery z czarnych bułek. 

Sierpień

Wyjście na Błatnią z rodzicami J. Drugi tydzień sierpnia spędziliśmy w Trójmieście, biorąc ze sobą rowery. Otworzyli ponownie kina w galeriach. Zwiedzaliśmy Malbork. Czytałam Ballady i Romanse ojca Adama Szustaka. 

Wrzesień

Podjęłam wyzwanie 10 zdjęć z podróży. Mój blog obchodził 10 lat. Pożegnałam dziadka - ojca mojej mamy. Uczestniczyłam w panieńskim i następnie ślubie znajomych od strony J. Pływałam na kajakach, mieliśmy pierwszą rocznicę i byliśmy w sprawach zawodowych w Warszawie jeden dzień. Sprzedałam swój rower, a w imieniu brata - jego stare auto.

Październik

Wyjście na Wielką Raczę i samotna wyprawa do Warszawy Pendolino. Drugie wesele tej jesieni - tym razem mojego współlokatora z czasów studiów.

Listopad

Zdobyliśmy Pilsko i minął nam rok członkostwa w Cinema City Unlimited. Spontanicznie wybraliśmy się na Zakrzówek pewnej jesiennej niedzieli. Zaczęłam kupować prezenty świąteczne miesiąc wcześniej, co było super posunięciem. Zaczęliśmy szukać projektu wymarzonego domku.

Grudzień

Jak co roku na blogu pojawił się Blogmas. Ponownie brałam udział w Szlachetnej Paczce. Ubierałam choinkę w pracy. Dość mocno ścięłam włosy. Sylwester spędziliśmy w domku w górach ze znajomymi.


Tag podsumowanie roku

Dominujące uczucie na 2021 rok - oczekiwanie

Co zrobiłaś po raz pierwszy w 2020 roku - jazda pendolino

Co zrobiłaś ponownie w 2020 roku po długiej przerwie - po 10 latach stanęłam ponownie na nartach

Czego nie zrobiłaś w 2020 roku - nie usamodzielniłam się

Słowo roku - praca

Włosy dłuższe czy krótsze - dłuższe, ale pod koniec roku krótkie

Wydatki mniejsze czy większe - mniejsze

Miłość - od roku ta sama, rozwijająca się z każdym miesiącem

Osoba, do której dzwoniłaś najczęściej - J.

Z kim spędzałaś najpiękniejsze chwile - J.

Z kim spędziłaś najwięcej czasu - rodzice

Piosenka roku - Times like This

Najpiękniejsze wydarzenie - ślub przyjaciela ze studiów

Ulubione miejsce w sieci - Langusta na palmie

2020 jednym słowem - próba

poniedziałek, 4 stycznia 2021

Najdłuższy Sylwester życia

To było najdłuższe świętowanie nowego roku w moim życiu. Zaczęliśmy w środę 30 grudnia, przyjechaliśmy do wynajętego domku niedaleko naszej miejscowości i w 3 pary z jednym dzieckiem siedzieliśmy w nim aż do niedzieli 3 stycznia. Pierwszy raz robiłam grilla w Sylwestra i duszonki drugiego dnia stycznia. Jestem najedzona bardziej niż po świętach i rozleniwiona jak nigdy. Muszę przyznać, że wyjazd na tyle dni z obcym dzieckiem to udręka dla osób, które są bezdzietne. Jedno jest pewne - odsunęło mi to myśli o macierzyńskie najgłębiej jak się da.

Sam domek był całkiem fajny, chociaż malutki. Dwa pokoje, kanapa w salonie, kuchnia z mikro blatem i łazienka, już normalnych wymiarów. Spaliśmy z jeszcze jedną parą w pokoju, bo nikt nie chciał kanapy.

Niby nic specjalnego nie robiliśmy przez te 4 dni, tylko jedzenie, picie i granie w gry, ale jednak przyjechałam zmęczona z tego wyjazdu i już marzyłam o powrocie do domu ostatniego dnia. Następny raz zdecydowanie musimy być bardziej aktywni.


Mieszanie duszonek w wanience dziecięcej



sobota, 2 stycznia 2021

Prezenty świąteczne

Jak co roku pochwalę się prezentami świątecznymi, jakie znalazłam pod choinką. O części wiedziałam, część była niespodzianką.

Coś, czego zdjęcia nie mam, to dysk przenośny, o pojemności 1TB, który dostałam od J., bo sobie go zażyczyłam. Mój poprzedni ma już 8 lat w tym roku i obawiam się o jego żywotność. Dodatkowo, 500GB powoli nie starcza na te wszystkie dane.


Planner na 2021 rok od brata, zażyczyłam sobie go wcześniej. Akurat ten jest od Doktor Ani, zostawiłam bratu wolną rękę i wiem, że jego narzeczona podsunęła mu pomysł. Początkowo miał się mieścić do torebki, ale jest tak duży i ciężki, że póki co leży na biurku w domu.


Szal od rodziców - do kompletu do płaszcza, który dostałam od nich w październiku. Długi, szeroki, super da się nim owinąć i nigdzie nie wchodzi wiatr.


Pidżama z Etam od dziadków. Babcia dała środki, ja wybrałam. Marzyła mi się długo taka pidżama, bo ciągle śpię w spodenkach i luźnych t-shirtach. W tym komplecie od razu czuję się sto razy lepiej i bardziej kobieco.







Od cioci zażyczyłam sobie nowe uchwyty do mojego oBaga. Zrobiłam zdjęcia przed i po, w starych i nowych uchwytach. Torebka prezentuje się od razu inaczej, jest bardziej elegancka. Sznury jednak bardziej pasują na lato.