czwartek, 30 czerwca 2011

Uhahana

Dnia wczorajszego zostałam szczęśliwą posiadaczką płyty ze ścieżkami dźwiękowymi z filmu "Zaplątani". Wpadłam do Empiku w Sferze i niestety nie mogłam się oprzeć, wiedząc, że mam na koncie wystarczającą kwotę. Jest moja moja moja xD Słucham jej cały czas ;) Chyba nigdy mi się nie znudzi ^

środa, 29 czerwca 2011

:D

Tata ciągle woła na mnie: Dagusia Usia Siusia. Czyż to nie słodkie? ;D

wtorek, 28 czerwca 2011

?

Coraz częściej płaczę ... Co się ze mną cholera dzieje?

Lato = Dupa ;/

Miało być słońce i upał? Gdzie to wszystko się podziało?
Niech to szlag... Przynajmniej wczoraj skorzystałam z pogody i wybrałam się z babcią i kuzynem do miasta (miałam sprawę w liceum).
Najlepsze było ścinanie gałęzi czereśni w ogrodzie. Owoce są już słodkie i czerwone ^^ Dzisiaj ciąg dalszy przycinania drzewa.
Strasznie bolał mnie brzuch wieczorem. Jakby ktoś kuł mnie igłami w okolicach pępka. Byłam zmuszona zasnąć o 21:00 ... Dzisiaj znowu pobolewał akurat wtedy, gdy byłam na rowerze z kuzynem ... Blee. Już nie wytrzymuję. Nawet na dworze nie można za długo posiedzieć. Pogoda gorsza niż w maju!
Przeczytałam książkę (100 stron, ale super było) "Most do Terabithii". Chciało mi się płakać na ostatnich stronach ;( Polecam, szybko się czyta. Opowiada o pięknej przyjaźni chłopaka i dziewczyny...
Idę pisać książkę, chyba wena przyfrunęła :D

niedziela, 26 czerwca 2011

Electric Ligth Orchestra

Wybrałam się wczoraj z mamą na koncert jej ulubionego zespołu muzycznego "ELO" (Tytuł ^ ). Odbył się on na placu przed ratuszem w Bielsku - Białej z okazji 60-lecia połączenia Bielska i Białej. Wstęp był wolny co tym bardziej nas zachęciło.
Godzinę przed koncertem już zajmowałyśmy ławkę, żeby siedzieć jak najbliżej i mieć dobry widok.
Dosiadł się do nas mój dawny prywatny nauczyciel angielskiego, pan Darek z żoną Olą. Było fajnie, bo jest on jednym z największych fanów ELO i miał dużą wiedzę na temat śpiewanych utworów.
Bawiłyśmy się super. Od 20:30 do 22:00 śpiewałyśmy refreny i wymachiwałyśmy parasolem. Nie sądziłam, że aż tak bardzo mi się spodoba. Kręciłam filmiki moim lipnym aparatem. Niestety jakieś błędy wyskakują przy dodawaniu go, ale przynajmniej zdjęcie wyślę. Poniższa piosenka zrobiła z tego koncertu show. Napisali publiczności refren i wszyscy krzyczeliśmy słowa.


"I tell you what`s wrong before I get on the floor"


sobota, 25 czerwca 2011

"Bestia umarł"

"A bestia spojrzała w lico Pięknej...
a Piękna umknęła jej uściskowi.
Od tego dnia...
nie było go dla tego świata.
"

piątek, 24 czerwca 2011

Zeszyty


Dzisiaj nastąpiło oficjalne pożegnanie z gimnazjum. Zrobiłam przegląd zeszytów i książek i powyrzucałam na makulaturę, to, co na pewno mi się już nie przyda. Kilka książek muszę oddać do antykwariatu, ponieważ są nieużywane. Trochę się tego nazbierało.
A teraz smak lata i pamiątka z wakacji, którą sama sobie zrobiłam ;)


A tu szkiełka zebrane na plaży, zanurzone w słoiku z wodą. Także nieźle się prezentują ;)

czwartek, 23 czerwca 2011

Dzien ojca

Dzisiaj był dzień tatusia. Mój dostał ode mnie Milkę, za to z mamą pojechałyśmy w niezapowiedziane odwiedziny do jej ojca.
Dojeżdżając do domu dziadków, dowiedzieliśmy się że przed dziesięcioma minutami przyjechał mój chrzestny - wujek z Warszawy, także robiąc niespodziankę dziadkowi.
Była Monika (jego żona), Luna (jego spasiony Labrador) i Maksiu (mój 1,5 roczny kuzyn).
Oczywiście w centrum uwagi był maluch, ale w sumie to się nie dziwię, bo był rozkoszny i biegał śmiejąc się po całym salonie. Gramolił mi się co chwila na kolana, chcąc, żebym mu dała mleka, ale trzeba go było jakoś uświadomić, że nie ma i dostał tylko wodę. Poszłam z nim na spacer za ogród. Pędził jak oparzony do aut. Byłam zmuszona wziąć go na ręce. Strasznie lekkie dziecko, może dlatego mi się tak wydaje, ponieważ mam kuzynów krasnoludów.
Dzień minął spokojnie. Przynajmniej nie spędziłam go w domu, gdzie zapewne nudziłabym się tak, że trwałabym przed komputerem cały czas.
Pożegnaliśmy się z każdym członkiem rodzinnego zjazdu i udaliśmy się do rodziców Edyty (ta, u której byliśmy we Włoszech) i przekazaliśmy jej paczkę, którą dała nam Edyta jak wyjeżdżaliśmy.
Do domu wróciłyśmy o 22.00.

"Wiem, że juz jest cudownie i może być lepiej"

Miałem zwykły sen, że gdy obudzę się wszystkie troski znikną gdzieś,
Że gdy wyjdę stąd ludzie, śmieją się, nie widać jednej łzy.
Jeśli podaję dłoń, czuje, że to jest to, o czym marzy każdy z nas,
By obudzić to coś, co da nam wiatr, który zwieje zło.

Ref.: Wiem, że już jest cudownie i może być lepiej tylko, tylko, tylko nie chcę budzić się.

Wiem, że już jest cudownie i może być lepiej tylko, tylko, tylko nie chce budzić się.

W moich snach ten świat pełen wielkich serc, otwartych na siebie.

Pragnę, bym tak mógł budzić się tu i widzieć ten sam sen.
Moim marzeniem jest, by w końcu budzić się i widzieć lepszy dzień.
Mam nadzieję, że ty też zrozumiesz mnie, że szczęście nie musi być snem.

Ref.: Wiem, że już jest cudownie i może być lepiej tylko, tylko, tylko nie chcę budzić się.

Wiem, że już jest cudownie i może być lepiej tylko, tylko, tylko nie chce budzić się.
 
DKA - Sen ♥♥♥

środa, 22 czerwca 2011

Ciasto z herbatników

Nebciu, masz i zobacz :)


Początek wakacji

Nastąpił dzień, w którym zakończyła się moja nauka w gimnazjum. Dzisiaj także pożegnałam się z osobami z klasy, nauczycielami. Większości z nich nie zobaczę już na oczy, bo wiadomo jak to jest z kontaktami. Czy będę tęsknić? Kto wie. Potrzebuję czasu, aby zrozumieć, ile ta klasa dla mnie znaczyła. Na razie to chyba do mnie nie dociera. Najprawdopodobniej dotrze, kiedy we wrześniu przekroczę granice któregoś z liceum i nie będę znała nikogo.
Niektórzy łudzą się, że będziemy dalej utrzymywać znajomość i spotykać się na jakże cudnych ogniskach klasowych.
Chociaż moje wakacje minęły, zaczynają się 2 miesiące byczenia w domku. Mam nadzieję, że będą to aktywne 2 miesiące ;]

wtorek, 21 czerwca 2011

Dziennik z podróży

3.06.2011 [Czechy]
19:00 wyruszamy z domu.
Cel: Calci - Włochy. Pani Edyta.
Do przebycia: 1300 km.
Iwo udaje, że śpiewa. Pomocy…Słuchawki idą w ruch.
Cała noc w aucie, zapowiada się ciekawie.
21:00 Kudłaty już drzemie. W rytmie Guns`n`Roses i Metallicy przejeżdżamy przez Czechy.



4.06.2011 [Niemcy, Austria, Włochy]

Noc w aucie. Cholernie niewygodnie. Mam o wiele za długie nogi na taki rodzaj spania.
Nigdy więcej -.- Na szczęście ma to być ponoć ostatnia noc w samochodzie. Reszta w namiocie, hotelach, pensjonatach.
Tata potrącił jakiegoś małego czeskiego kotka, pchającego się na autostradę nad ranem, kiedy spałam… Biedaczek ;<
5:00 Nad Austrią gęsta mgła.
Austriackie Alpy wyglądają pięknie o wschodzie słońca ;)
Jesteśmy z bratem na etapie gry dla małych dzieci „Tygrysek”. Chińczyk, warcaby i pac - man. 
Te klimaty mniej więcej.
Miasto Innsbruck u podnóża gór. Tylko z daleka.
Minęliśmy także skałę w kształcie małpy. Miodzio.
Na parkingu wcinamy bagietki z dużą ilością nutelli.
Pijemy włoskie cappuccino w „Auto grill`u”. 5 kg nutella robi na nas gigantyczne wrażenie :D
Mija nas 7 czerwonych ferrari. Jedno z nich jest czarne. Mega szok.
14:00 Toskania.
16:30 u p. Edyty.
Jemy spaghetti i oliwki.
Spacer po Calci. Powoli zapada zmrok. Zrywamy pomarańcze wiszące nad drogą.
Zostajemy u Edyty do niedzieli.



5.06.2011 [Calci – Włochy]

Wykwintne śniadanie u Edyty.
12:00 na plaży w Tirreni, niedaleko Livorno.
Idealnie niebieskie morze. Bezchmurne niebo. Lekki powiew bryzy. Gorący piasek pod stopami. Ciepła woda. Niestety akurat dzisiaj nie mogę wchodzić do wody… -.- Moczyłam nóżki. I tak mnie kilka razy zaskoczyła fala i zakryła uda.
Zbieram malutkie muszelki na brzegu. Opalam się.
Znowu jemy spaghetti. Zaskoczyła nas ulewa. Siedzimy całe popołudnie w domu i grali w chińczyka z Iwo.
Odziedziczyłam po Edycie bluzkę z bardzo dziwnym dekoltem. Ale pasuje jak ulał.
Zostajemy u Edyty na jeszcze jedna noc.







6.06.2011 [Rapallo, Portofino – Włochy]

7:00 wyjazd od Edyty.
9:30 śniadanie w jakiejś małej, przydrożnej miejscowości.
Przejeżdżamy niedaleko miejsca wypadku Kubicy.
Oglądamy piękne widoki: Apeniny schodzące do morza Śródziemnego.
Na campingu „Miraflores” w Rapallo.
Opalanie się nad basenem na campingu.
Wyprawa na miasto. Posiłek w Turka, jem pierwszy raz w życiu kebaba. Był dobry, ale porcja jak dla drwala ;/




7.06.2011

Obudził nas rzęsisty deszcz, moczący nasz namiot do suchej nitki. Zwinęliśmy go w dynamicznym tempie i pojechaliśmy na śniadanie n autostradę.
Dojechaliśmy na lazurowe wybrzeże.
15:50 Zatrzymaliśmy się w Juan les Pins [czyt.: żuą le pę] , w nadziei znalezienia campingu. Pogoda się psuła, więc krążyliśmy za hotelem.
W końcu zameldowaliśmy się w „Residence” przy ulicy Estere.
Wspominaliśmy czasy, kiedy odwiedziliśmy tę miejscowość 10 lat temu. Przyjechaliśmy tu na 2 tygodnie i byczyliśmy się na plaży. Byłam malutka razem z bratem. Codziennie na obiad jedliśmy pizzę Margheritę. Ale mieliśmy gust smakowy ;)
Poszliśmy do parku, do którego chodziliśmy codziennie w tamtej dekadzie. Karmiliśmy wiewiórki i gołębie.
Wstąpiliśmy do restauracji przy głównej alei. Był tam znany nam Włoch. Zjadłam spaghetti carbonara. Było mniami. Na deser creme boule i spacerem nad morzem, zakończyliśmy ten jakże uroczy dzień.



8.06.2011

Wyjazd z Juan les Pins.
Dojechaliśmy do Frejus.
Zameldowaliśmy się w campingu „De la Brise” w Les Saintes Maries de la Mer.
Oglądaliśmy widoki jakie były na plaży.
Jedliśmy chrupki z mlekiem na kolację.









9.06.2011

Padło postanowienie, ze zatrzymamy się na tym campingu na 2 dni.
Poszliśmy na basen, gdzie po 2 godzinach leżenia plackiem na brzuchu, opaliłam sobie ramiona, łydki i uda, co spowodowało, że miałam lekkie problemy z siedzeniem.
Tym razem spróbowałam francuskiego spaghetti bolognese w miejscowej restauracji. Bardziej smakowało mi w Juan les Pins.
Po obiedzie na plaży. Skakałam przez wielkie fale. Kilka razy mnie przykryło, bo nie podskoczyłam wystarczająco wysoko. Zbierałam muszelki „świderki” z Iwo.
Następie tarzaliśmy się w piasku. Miałam go wszędzie, co nie było miłym uczuciem … ;/
Rodzice dali mi chwilę dla siebie. Skorzystałam z Internetu na recepcji campingu i weszłam na Fb. Nie było nic ciekawego. Napisałam do kogo musiałam i wyszłam. Wolałam za bardzo nie serwować. Miałam pewne obawy.
Po kolacji poszliśmy cała rodzinka na spacer. Kierowani wskazówkami mieszkańców, dotarliśmy na miejsce, gdzie roiło się od różowych ptaków, jakimi okazały się flamingi. Było ich mnóstwo. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Zbliżając się do nich, udało mi się zrobić zdjęcie odlatującym spłoszonym ptakom. Mamy tez 3 różowe piórka. I znalazłam podkowę konia! Wzięliśmy na pamiątkę ^^
Pożarły mnie komary ;/






10.06.2011 [Francja, Hiszpania]

8:00 Pobudka.
Zjedliśmy bagietki z serkiem topionym Ciri na śniadanie. Było tam gospodarstwo z 3 końmi. Śliczne zwierzaki ;)
14:40 przekroczenie granicy z Hiszpanią. GPS nie ma takiego państwa na liście. Kierujemy się intuicją i drogowskazami na drodze.
Na campingu „Sant Pol”.
Zakupy w miejscowym sklepiku. Tanio jak na ceny w euro ;)






11.06.2011

10:00 pobudka. Pierwszy raz na tych wakacjach spałam tak długo ;D
13:00 w mieszkaniu w Platja d`Aro.
Licznik wystukał 2630 przebytych km.
Miasteczko to jeden z 6kurortów morskich. Pięknie tu jest. Pojechaliśmy na zakupy na cały tydzień. Zaopatrzyłam się w paczkę chupa chups ;)
Zwiedzanie sklepików. Oglądanie zaułków miasteczka.
Zycie mieszkańców zaczyna się dopiero po 20:00.
Weszliśmy do sklepu, gdzie wszystko poświęcone było drużynie piłkarskiej: Barcelonie. Oryginalne koszulki, plakaty z graczami Barcy, piórniki z Messim, portfele, poduszki. Cuda <3
Oglądanie filmu „Asterix i Obelix misja Kleopatra”.



12.06.2011

9:00 Pobudka.
Spacer po mieście. Spenetrowanie plaży i zatoczek.
Skonsumowaliśmy obiad na balkonie ;)
Zakupiłyśmy z mamą dwie śliczne chustki u jakiegoś Araba :D
Oglądanie „Indiana Jones Ostatnia krucjata”.
Kolejny spacer.








13.06.2011

Z moich obserwacji wynika, że jest mało ładnych Hiszpanów, muzykę mają beznadziejną, fajnie się ubierają.
W Caldes de Malevilla.
Jemy spaghetti na balkonie
„King Kong”
Na plaży
Mama zrobiła naleśniki ;)
Oglądanie turnieju ortograficznego. + piękny prezenter Cyril Féraud






14.06.2011

8:10 – 9:10 spacerowanie z aparatem w ręku po jeszcze śpiącym miasteczku.
Robienie zdjęć na plaży lustrzanką. W sumie 19.
Pozdrawiają mnie jacyś dwaj młodzi Hiszpanie.
Śniadanko na balkonie ;)
Na plaży
Nurkowanie i obserwowanie ławic rybek, wyłowienie wiaderka z dna morza.
Zakopywanie Iwo w piasku.
Zjarałam sobie całe plecy. Wyglądam jakbym się wykąpała w sosie pomidorowym.
W Decathlonie – zakupienie deski do pływania.
Na plaży - pierwsze pływanie na desce.

15.06.2011 [Barcelona]

 
 6:30 Pobudka
7:30 Na pociąg.
8:20 – 9:30 podróż do Barcelony
Sagrada Familia; port; kolumna Columba; Lunch w parku; ulica handlowa: La Rambla; demonstracje studentów: malowanie na różowo fontanny, świateł, ulicy; gnocchi z gruszką i sosem z ricotty w restauracji „Silenius”; obrazek z Sagradą Familią; podziwianie dzieł Gaudi`ego; strasznie długie chodzenie po mieście, nogi odpadają; wychowawca przysyła wyniki egzaminu gimnazjalnego sms`em.
19:20 – 20:40 podróż pociągiem do domu.



16.06.2011

9:00 Pobudka.
11:00 Na plaży
Łapanie fal na desce.
Iwo straszy mnie Krakenem uśpionym na dnie morza ;/ Dziwne, straszne dno, wielkie ryby o.O
Zbieranie muszelek i kawałków wypłukanego szkła
Obiad na balkonie || indyk
Na plaży – opalanie brzuszka
Schodzę z deski, szukam nogą dna i niespodziewanie zatapiam się po uszy w lodowatej wodzie, ponieważ niestety wypłynęłam na głębię :D Brr -.-
Pisanie książki, granie w remika,„Strażnik Teksasu”



17.06.2011

8:00 Pobudka
Na targ po zakup owoców i chleba.
Arbuz ^^
Na plaży gramy w remika || brak słońca, nie da się opalić i wejść do wody ;/
Paella w miejscowej restauracji ;]
Kolejna gra w remika
19:00 na mieście – drewniana miska na pamiątkowe muszelki z wakacji
Pakowanie manatków
Remik świeżo zakupionymi kartami ;)



18.06.2011 [Hiszpania. Francja]

7:00 Pobudka, pakowanie
10:00 Ester przychodzi po klucze
10:30 Wyjazd z Platja d`Aro
12:00 W rytmie DKA przejeżdżamy przez granicę z Francją
Na campingu „Rivages” w Millau u Polaków
Zwiedzanie miasteczka








19.06.2011

9:00 Pobudka
Poranny prysznic
Kaczki :D
Oglądanie największego mostu w Europie w Millau
Strasznie zimno i wieje ;/
14:30 Mała Pizza Margherita + sorbet malinowy
20:30 Na campingu nad jeziorem








20.06.2011 [Szwajcaria, Niemcy]

8:00 Pobudka
10:30 Przekroczenie granicy ze Szwajcarią.
15:30 McDonald w Volketswil || niedobrze mi po takim jedzeniu -.-
16:30 u Michaela w Nanikon (znajomy mamy, poznany przez nią we Francji 20 lat temu, podczas gdy dorabiała sobie jako opiekunka)
17:30 w Zürichu, zwiedzanie miasta (Stolica Szwajcarii)
19:00 kolacja nad rzeką w Zürichu (krem z pomidorów)
21:00 zakup winietki, pożegnanie z Michaelem, dostaliśmy z Kudłatym jego firmowe scyzoryki
21:10 do domu, do przebycia mamy 1000 km. Noc w aucie.



21.06.2011 [Czechy, Polska]

8:00 w czeskim barze przy autostradzie na małe śniadanie.
12:30 Przekroczenie granicy z Polską
13:30 przyjazd do domu ;))

środa, 1 czerwca 2011

Mija rok

1 czerwca 2010, dzień dziecka. Wracam wesoła do domu. Dowiaduję się, ze mój przyjaciel, który towarzyszył mi przez 9 lat zdechł. To był szok i cios prosto w serce. Nie mogłam na początku dopuścić do siebie takiej myśli. Myślałam, że zabraknie mi tchu. Łzy płynęły rzewnie, a ja nie mogłam się opanować, przez kilka minut. Wszystkie mile spędzone chwile z nim mignęły mi przed oczami. Czułam, że nie mam kogo obdarować teraz moją miłością, którą go darzyłam. Jego zdjęcie ciągle wisi nad moim biurkiem. Miała takie wyrzuty sumienia. Obwiniałam się, że go źle karmiłam, albo że z późniejszym czasem, poświęcałam mu coraz mniej uwagi. Było to pierwsze zwierzę, które musiała pożegnać. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Nie zapomnę miękkości jego futerka. Nie zapomnę tego, jak kwiczał w nocy, jak gryzł druty klatki. Wtedy było to takie denerwujące, teraz chciałabym bardzo usłyszeć to jeszcze raz, choćby nawet w środku nocy. I ten widok … widząc zwierzę podobne do niego, serce mi się ściska. Coś tam się dzieje w brzuchu. Dziwne uczucie. Był taki sam, taki niewinny i malutki. Taki wiecznie śpiący i domagający się uwagi.
Kubuś … :(((( Tęsknię.
A teraz pozwólcie, ze sobie popłaczę…
(Podczas pisania tego postu, z mojego gigantycznego fikusa w pokoju, spadł liść …)
 ;(