piątek, 31 sierpnia 2012

Kraków, rower, Misia

Hej!
Wyjazd do Krakowa szlag trafił. Miałyśmy z wędrowniczkami jechać na kilka dni do naszej drużynowej, ale ona ma remont w mieszkaniu. Nie opłaca się jechać taki kawał na kilka godzin pobytu, sama podróż pks dużo zajmuje.
Doceniłam bardzo swój rower. Przekonałam się do tego środka transportu dopiero po obozie. Wszędzie staram się na nim jeździć. Taniej i zdrowiej. Rodzice proponowali, żebym sprzedała rower po obozie, myśleli, że się zraziłam i go odstawię. Dobrze, że poczekałam z podjęciem decyzji ;)
We wtorek było spotkanie z Miśką. Wręczyłam jej prezent urodzinowy, chyba jest zadowolona. Porozmawiałyśmy o naszych książkach, które mamy zamiar przerabiać, poprawiać i kontynuować pisanie. Załapałam się na obiad u jej babci i pstryknęło się kilka zdjęć. Zamieszczę kilka.
Jutro ślub harcerza. Od wieków nie byłam na żadnym ;)
Przycięłam końcówki i wycieniowałam trochę włosy. Na zdjęciach widać, jak mi się te krótkie kosmyki zawijają do środka pod brodą. Fryzjer przyciął za bardzo, ale nie wygląda to źle ;)
Pozdrawiam, trzymajcie się!

 

środa, 15 sierpnia 2012

Łapacz snów


Witajcie!
Ten weekend miałam z Charonem. Rodzice wyjechali do Krakowa na dwa dni, brat nie wrócił z obozu, to musiałam się zajmować psem. Jeżeli ktoś myśli, że szczeniaczki są słodkie i niewinne ... to na pewno nie jest nim Charon. Jest słodki tylko kiedy śpi.
Wczoraj przez kilka godzin męczyłam Phila Collinsa i Genesis oraz Two Steps From Hell. Miniony wieczór można zaliczyć do bardzo udanych, a nawet jednego z najszczęśliwszych w moim życiu. Taka głupotka, a tak bardzo cieszy i zmienia spojrzenie na pewne sprawy ;) Otwiera oczka. Zdecydowanie super, extra wieczór.
Jutro szykuje sie wyjazd na nockę do Eli z dziewczynami. Zobaczymy, ile nas dotrze na spotkanie. Chcę Thora, ale chyba nie namówię Adeli i Kingi ;)
Poniżej łapacz snów od Iwo, który przywiózł mi z obozu. Wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo kojarzy mi się z pewną osobą.
Pozdrawiam, trzymajcie się!



środa, 8 sierpnia 2012

Zdjęcia z obozu

Cześć!
Dopiero kilka dni temu zdobyłam zdjęcia z obozu, który był miesiąc temu. Tylko krótko opiszę niektóre i wracam do swoich zajęć.

Drużynowo, Sopot - z rowerami

Przylądek Rozewie - najdalej wysunięte miejsce w Polsce w kierunku północnym
Jastrzębia Góra - konie przy naszym "obozowisku"
Jurata - zachód słońca z mola
Fokarium na Helu
Drużynowe - w Gdyni pod pomnikiem
Malbork, Wisła - przy naszym hangarze późnym wieczorem

Ostatni dzień, Olpuch - rozkładanie namiotu z Różą

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

3 dni, żyję

Hej Wam!
Mam za sobą 3 dni pracy i żyję. Jestem z siebie dumna. 3h dziennie to nie jest jakieś wielkie wyrzeczenie, także jestem zadowolona. Charon zachowuje się czasami gorzej niż małe dziecko - wszędzie go pełno, ciągle zaczepia, chce się bawić, a jak się zmęczy i załatwi, to idzie spać. Szkoda, że nie śpi lub nie jest chociaż spokojniejszy niż zwykle, jak ja muszę się nim zajmować przez pewien czas. I tak go kocham, ale jestem pogryziona i podrapana przez tego szaleńca. Jak nie kot, to pies.
Ostatnio mam bardzo ładne sny. Już dwa razy śnił mi się znajomy kolega, ale tej nocy zobaczyłam nieznanego mi blondyna. Wykorzystuję czasami pewne motywy ze snów do książki. A co do moich książkowych wypocin, znowu się wzięłam za pisanie, a tak właściwie za korektę, bo chciałabym jakoś lepiej wykorzystać czas w domu.
Zjadłam rano cały kubełek sorbetu malinowego z Zielonej Budki, a potem dziwię się, że przytyłam 1kg od przyjazdu z obozu. Wzięłam się za brzuszki. Wcześniej też je robiłam, ale zapominałam sobie czasami i takim oto sposobem nie robiłam ich przez tydzień. Brzuszki, przysiady i hula hop, sporadycznie pompki, to mój zestaw ćwiczeń na wieczór. Zobaczymy, ile wytrwam.
Do zobaczenia znowu!

piątek, 3 sierpnia 2012

Lenistwo do potęgi n.

Witajcie!
Przeraża mnie moje lenistwo. Całymi dniami siedzę przed komputerem. Ok, nie patrzę się bezsensownie w monitor i nie przeglądam głupich stron, ale nie ruszam się na zewnątrz. Pomijając kursy wieczorne na borówki amerykańskie. Czytam książki, piszę ze znajomymi, co jakiś czas wpiszę piosenkę do śpiewnika i odpowiadam na zaczepki na facebooku. Nie wiem jak ja się od tego odzwyczaję podczas roku szkolnego. Ale, ale, wstaję coraz wcześniej. Staram się nie spać do 11.00, bo wtedy mam dzień jakiś taki krótszy i jestem sflaczała. Oglądnęłam już wszystkie odcinki Castle w internecie, teraz muszę czekać do października na 5 sezon.
Coś czułam, że jeśli nie wezmę się za nic konstruktywnego i będę zbijała bąki całymi dniami, to zajęcie samo mnie dopadnie. Okazało się, że na sierpień na weekendy jest potrzebna młoda kobieta na stanowisko hostessy. Od piątku do niedzieli po 3h od 16.00. Biorę to. Krótko, a przynajmniej nie będę siedziała bezczynnie w domu i ruszę się poza cztery ściany. Dzisiaj mój pierwszy dzień, stres przede wszystkim! Tam się liczy otwartość i aktywność, matko!
Z każdym dniem wydaje mi się, że Charon jest coraz większy. Jak mnie widzi to od razu gryzie mi rękę. Puki jest szczeniaczkiem nie gryzie za mocno, chwyta tylko. Muszę go od tego odzwyczaić, bo jak urośnie taki wielki, to mi rękę odgryzie. Uszka powoli mu stają, pyszczek się wydłuża. Wszyscy odwiedzający nas goście zachwycają się tą słodką kulką futra. Już szczeka, co jest rozkoszne. Kropka z każdym dniem coraz bliżej do niego podchodzi, ale jest tak agresywna, że musimy jej pilnować, żeby na niego nie skoczyła. Jest zwinniejsza i szybsza od niego oraz ma ostrzejsze pazury. Charon trochę się jej boi, ale czasami zachowuje się tak, jakby nie wiedział o jej istnieniu.
Nie zanudzam. Obowiązki wzywają, znowu kiedyś zajrzę i napiszę kolejny post o wszystkim i niczym. Trzymajcie się i miłego dnia!