wtorek, 31 maja 2016

Końcówka maja

Żeby nadrobić jeszcze maj, wypadałoby napisać jakiegoś (sensownego) posta.
Przede wszystkim - w tym miesiącu coś za bardzo chce mi się ciągle słodkiego i już się boję reakcji mojej cery po takim słodyczowym szoku.
Ogólnie to kończy się maj, konsekwentnie zaczyna czerwiec, więc już za niedługo sesja. Kompletnie to do mnie nie dociera, że w sumie zaraz będę kończyć drugi rok studiów. Z doświadczenia z poprzedniej sesji letniej wiem, że ciężko będzie się zmobilizować do nauki. Chociaż i tak większość egzaminów piszę w zerówce przed sesją. Do tego dochodzą jeszcze kolokwia zaliczeniowe. Z pewnych przedmiotów nie mam pojęcia w jaki sposób będzie przeprowadzone zaliczenie, ale mam nadzieję, że nie będę miała żadnych problemów. Akurat na ćwiczenia chodziłam regularnie i nie wykorzystywałam możliwych nieobecności.
Moja motywacja to bilet, który jest już kupiony, więc nie ma odwrotu - wszystkie egzaminy muszę napisać i najlepiej zaliczyć jak najszybciej. Już się nie mogę doczekać wylotu do Anglii. Co prawda to do pracy na prawie dwa miesiące, ale jadę z Konradem i będzie nam raźniej razem.
Planuję już wszystko do końca czerwca. Mam teraz nawał nauki, eventów, wyjazdów, cały czas coś się dzieje. Bagaż nadajemy wcześniej, więc listę rzeczy do spakowania do WB, do domu i zostawienia w Krakowie już mam przygotowaną w wordzie. Niektórzy myśleliby, że jestem dziwna, ale ja po prostu muszę mieć wszystko zapisane, zaplanowane. I nie znaczy to, że nie jestem spontaniczna, ale poukładana. Niektóre kobiety mają to w sobie.
Chciałabym wrzesień też jakoś fajnie spędzić. Sezon wakacyjny spędzę w pracy, to może chociaż trzeci miesiąc wolnego (oby) uda mi się gdzieś wyjechać. Nie wyłożę wszystkich pieniędzy na przyjemności materialne, co to, to nie.
Moja cierpliwość pod koniec roku jest już naprawdę na wyczerpaniu, ale póki pewne osoby nie wejdą mi w drogę, to będę milusia.
Trzymajcie się, wytrwali, którzy tu zaglądają :)

czwartek, 26 maja 2016

Majowe unikaty

Jeszcze niby 5 dni do końca maja, ale unikaty i podsumowanie zrobić można, bo już nic takiego unikatowego się nie stanie :D
Ten maj taki ubogi w posty ... w czerwcu obiecuję poprawę!

1. Książka/film


Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów

Tytułu nie zniosę ... ale opiszę. Marvel jak zwykle mnie zachwyca, bo jest Downey Jr. :D W filmie mamy to, czego się spodziewamy - wojnę bohaterów. Nikogo nie zdziwi, że grupa Iron Mana vs Kapitana. Coś nowego, czyli postać Spidermana i Czarnej Pantery. Bardzo pozytywne zaskoczenie, idealne dawkowanie humoru i powagi. Polecam, bo na takie filmy lepiej iść do kina i widzieć na dużym ekranie.



Patryk Vega "Służby specjalne. Podwójna przykrywka"

Taki mam kierunek i takie mam zajafki. Służby specjalne marzą mi się od dawna. Mój tata dostał od nas na urodziny chyba już jedną z książek Vegi, w której opisywał pracę policjanta. Mojemu tacie, jako policjantowi, bardzo się spodobała, dlatego skusiłam się na książkę o służbach specjalnych. Jestem dopiero na początku, ale już czyta mi się ją bardzo dobrze, fajnie, szybko i mam nadzieję, że w ten długi weekend ją łyknę, żebym mogła zostawić tacie do przeczytania.

2. Piosenka


3. Ubranie

W tym miesiącu duuużo butów. No bywa, szykuje mi się praca jako kelnerka i wyjazd na Wyspy, więc trzeba mieć w czym dreptać.

sklep: czas na buty
Poszukiwałam długo balerin, które byłyby jednocześnie do chodzenia na co dzień, a także eleganckie. Te akurat dostałam dzień przed balem wydziału, także miałam okazję je rozchodzić i wypróbować. Spisały się. Cieszę się, że są lakierowane, bo nie zmokną tak bardzo podczas deszczu, a zdarza się, że trzeba chodzić, gdy pada...

Najzwyklejsze na świecie tenisówki/trampki. Zorientowałam się, że nie mam żadnych lekkich butów zabudowanych na lato, tylko buty sportowe i baleriny. I oczywiście mnóstwo szpilek.
Nie dość, że też będą do kelnerowania, to jeszcze pasują do krótkich spodenek. A jak się w nich wygodnie auto prowadzi! ^^


I ostatnia rzecz, kupiona w osiedlowym sklepie z butami. Byłyśmy tam już raz z Elą po jej buty zimowe i była zadowolona, więc teraz wybrałyśmy się po coś letniego. Ja - sandały, ona - szpilki. Szukałam czegoś eleganckiego, delikatnego w miarę, na lekkim podwyższeniu, ale nie obcasie, a także bez japonkowego wykończenia.

4. Strona www

---

5. Zdjęcie/obrazek


No bo tak mało zdjęć mamy wspólnych mimo tylu miesięcy znajomości. 

6. Kosmetyk

Leci pomadka i lakiery. Lakiery, to takie typowe dla mnie.

Czego się spodziewać? Oczywiście Golden Rose. Te dwa lakiery dostałam do Eli na urodziny, trafiła w 10. No ok, w końcu kilka tygodni przed trułam jej, jakie kolory bym chciała kupić :D
Kolory to 47 (fioletowy) i 128 (granatowy). Kocham lakiery GR za trwałość, pigmentację, konsystencję i szybkie schnięcie. I taki piękny błysk.
Na drugi ogień idzie pomadka z Yves Rocher. Tam kupuję tylko pomadki, bo działają bardzo fajnie nawilżająco, odżywczo, wyrównują usta i dzięki nim nie mam problemu z odstającymi, wyschniętymi skórkami. Zazwyczaj decydowałam się na bezbarwne pomadki, ale tym razem - na lato - zaszalałam i wzięłam coś koloryzującego. Nadaje lekki czerwony kolor. Mojej mamie oczywiście się nie podoba, ale to ja w tym chodzę, nie ona :D

7. Biżuteria

Czy tatuaż metaliczny można zaliczyć do biżuterii? W sumie jest to niezsuwająca się bransoletka :)


Ponieważ była to moja pierwsza przygoda z takim tatuażem ozdobnym, nie poszłam w jakość, bo to tylko próba. Spisał się, dobrze wyglądał. Debiut miał na balu wydziału, gdy do czerwonej sukienki dobrałam złote dodatki i zamiast wielkich bransolet nałożyłam tatuaż.
Zmył się bardzo fajnie peelingiem.

8. Jedzenie


Chwalę się gdzie mogę moim popisowym tortem Tiramisu. Smakuje wszystkim, a mi się nigdy nie znudzi pieczenie go :D

9. Sytuacja

Działo się sporo, ale najważniejsza rzecz: skoki spadochronowe!




Poza tym był jeszcze bal wydziału, moje 21 urodziny, grill u babci Konrada i potem znajomych z wydziału, teraz Boże Ciało i nasz nieoficjalnie długi weekend (bo UJ ma w piątek zajęcia...)

10. Technologia

Odkryłam piękno sticky notes na laptopie. Genialne, nie mam już wszystkiego poprzylepianego na wierzchu laptopa lub na ścianie nad biurkiem za pomocą karteczek samoprzylepnych, ale wszystko zapisane, ładnie poukładane i edytowane na komputerze. Można zmieniać kolory, szerokość, układ, minimalizować, ukrywać. Jestem wniebowzięta. Dla takiej osoby jak ja, która wszystko musi mieć pozapisywane, to idealne rozwiązanie.




Pierwsze truskawki w tym roku | pudełko na lakiery z Pepco | stolik na balu wydziału | wino od Eli
Już spódniczki zamiast spodni | grill u znajomych | lakiery w pudełku | potrawka popijana winem

piątek, 13 maja 2016

21 urodziny

Wybiło wczoraj, tj. 12.05, o 22:10. Stuknęło 21 lat.
Tak sobie analizuję, co się zmieniło, jak ja się zmieniłam, jak mi minął ten rok.
Przede wszystkim wydarzyło się sporo rzeczy, które wywróciły mój świat do góry nogami.
To już ten czas, kiedy robisz sobie listę rzeczy, które chcesz zrealizować przez którym rokiem życia. Ja mam swoją, którą stworzyłam ostatnio, ale dałam sobie czas do 30-stki. Jeśli mam problem z niektórymi postanowieniami na jeden rok kalendarzowy, to marzenia muszę wydłużyć :D

Mam nadzieję, że wszystkie życzenia, które zostały mi złożone się spełnią, szczęście nadal będzie sprzyjać, a sama sobie życzę przede wszystkim powodzenia na studiach.

poniedziałek, 9 maja 2016

Skoki spadochronowe

Zrobiłam to. Skoczyłam ze spadochronem, bez tandemu, sama, samiuteńka, z samolotu.
Jestem szalona.

Zdrowy prowiant na szkolenie
Szkolenie zaczęliśmy w piątek o 10:00. Była to część teoretyczna, poznawaliśmy prawo lotnicze, przeciwwskazania do latania, możliwości człowieka w powietrzu, sytuacje awaryjne i procedury. Uczuliśmy się budowy spadochronu, rozmieszczenia linek oraz ćwiczyliśmy pozycje do wyskoku z samolotu. Trwało to do 16:30, więc wróciłam do mieszkania zmęczona psychicznie i wystraszona ogromem wiedzy.


W sobotę dzień zaczęłam o 4:00, ponieważ o 5:00 wyjechaliśmy z nowymi znajomymi na lotnisko. Zbiórka o 5:45 i rozgrzewka pobudziła wszystkich. I wtedy się zaczęło. Szkolenie na uprzężach, wyskoki, ułożenie do lądowania, sterowanie linkami, a wszystko zakończone testem teoretycznym, głównie z sytuacji awaryjnych.
Podzielono nas na grupy 18-osobowe, skakaliśmy po 9 osób w samolocie, więc leciałam w 4 rzucie.
Od rana czułam się świetnie, ale wybiła 13:45 i kazali mi się przygotowywać do skoku. Ubierając się w plecak i kask, było mi coraz gorzej, ale robiłam dobrą minę do złej gry. Jako jedyna z grupy  byłam ciągle pocieszana i rozśmieszana przez instruktorów. Wyszłam na miejsce zbiórki z podkówką na twarzy, pomachałam moim chłopakom ostatni raz i ruszyłam do samolotu. Musiałam wyglądać dość źle. Podobno przed skokiem byłam połączeniem przerażenia i euforii. Serce biło jak szalone, gdy samolot wzleciał, a kiedy instruktor otworzył drzwi samolotu zaczęłam krzyczeć, że nigdzie nie idę i trzymałam się zawzięcie ławeczki.
Drzwi się otworzyły, instruktor kiwnął na mnie ręką, stanęłam na krawędzi samolotu i ... wyskoczyłam. Miałam wrażenie, ze lecę w dół i nic się nie dzieje. Ponieważ byłam najlżejsza z grupy wyskakiwałam ostatnia, a mój spadochron nie chciał się otwierać tak szybko jak cięższym ludziom.
Jak już czasza była prostokątna, stabilna i sterowna, wzięłam głęboki wdech i krzyknęłam ze szczęścia. Najgorsze były podmuchy powietrza, które podrywały mnie w górę i mną szarpały lekko. Sterowanie spadochronem nie okazało się takie trudne, a na 1200 metrach wcale nie było tak zimno.
Dodatkowo instruktor ciągle mówił do nas w radiu i kierował w razie potrzeby, jak za bardzo odlatywaliśmy.  
Podchodząc do lądowania przypomniałam sobie wszystko, czego nas uczyli, chociaż bardziej podeszłam do hamowania spadochronem jak do hamowania autem, czyli wydłużona droga, lekko, subtelnie, żeby nie szarpnęło. Idealnie wylądowałam na lekko ugięte nogi, nie przewróciłam się, nie pociągnął mnie spadochron do tyłu. I wtedy usłyszałam w radiu "Dagna, pięknie, kocham Cię za to lądowanie!". Zaczęłam skakać i piszczeć, a do bazy wracałam z wielkim bananem na twarzy.
Wiem, że kiedyś jeszcze powtórzę skok, na jednym nie chcę skończyć, ale na pewno nie zrobię tego tak szybko. Może na następne urodziny? W czerwcu tego roku jeszcze się nie zdecyduję.
Cały dzień skończył się o 21:00, po wręczeniu każdemu z nas certyfikatów, legitymacji, odznak i pagonów.
To był cudowny dzień!


Olek, Ja i Kuba
Nasz samolot - Antek
Przed wejściem do samolotu

Już po skoku

 

Odznaka
Cały dzień na leżakach