piątek, 30 września 2011

"Friday I`m in love"

Dobry dzień!
Minął kolejny tydzień. W szkole działo się jak zwykle dużo. Mieliśmy m.in. wizytę kontrolną u higienistki. Pani stwierdziła, że powinnam być modelką, ze względu na figurę i urodę. Bzdura? Przy okazji ucięłyśmy sobie pogawędkę na temat mojej wsi, bo okazało się, że ma tam działkę.
Dowiedziałam się także, że jestem wzrokowco - dotykowcem i pracuję lewą półkulą, cokolwiek to znaczy. 
Tak poza tym, to ostatnimi czasy mam masę nauki z geografii i polskiego. Mam już na koncie dwie oceny 3 z historii. To chyba niedobrze. Jasne, bardzo niedobrze. I wstyd ... -.- 
Coraz częściej zasypiam na fizyce. Siedzę w pierwszej ławce, ale najwyraźniej nauczyciel nic sobie z tego nie robi, że leże na ławce. 
Na angielskim pani postanowiła, że musimy korespondować z Turkami, aby kształcić nasz język angielski. A nóż widelec wyjdzie z tego jakaś znajomość. Będę miała swojego pierwszego Pen Friend`a.
A na zakończenie ... spędziłam 3 godziny na przymierzaniu butów i w końcu udało mi się znaleźć odpowiednie. Razem z mamą nazywamy je "w stylu Ani z zielonego wzgórza". Cudo. I ultra wygodne.
Zostawiam Was z ich zdjęciami i zabieram się za Wasze blogi :)
Miłego wieczoru! ;*


 
 Sklep - Humanic

poniedziałek, 26 września 2011

Ocenowo

Hejo
Znowu wbiłam nielegalnie na komputer. Dostałam dzisiaj 5 z chemii, pierwszy raz w życiu, 3 z historii, a to źle, bo jestem humanem, i na basenie popisałam się i nauczyciele zwrócili na mnie uwagę i na mój styl. Ogólnie - bosko, bosko, bosko. Serio, jest cudownie. + mój wspaniały humor po weekendzie z harcerkami. Szybko poczytam Wasze blogi i idę na randkę z polskim i geografią. 
Ach i rozmowa z Kingą o mięsie. Cały czas o jedzeniu. I potem ciągle głodna jestem -.-
Jesień jest ... trzeba się wybrać w ładny dzień na sesję (Miśka, to taka aluzja)
Mmm! Moja książka płacze. Idę spać, bo chyba i tak się nie wyrobie ze wszystkim ...
No, to tyle. Zmykam. 
Do piątku ;*


A! I jeszcze jedno: Przepraszam, że ta notka taka pogmatwana i w ogóle, ale czas leci niemiłosiernie, a czasami mam tak wiele do powiedzenia ...

niedziela, 25 września 2011

Bytom

Dzień dobry!
I wróciłam przed chwilą z Katowic. Na łóżku leży wielki plecak i czeka cierpliwie na rozpakowanie.
A więc tak ... byłam na warsztatach rad drużyn w Bytomiu. Miały być w Krakowie, ale się pozmieniały plany. Okazało się, że byłam jedyną przedstawicielką wędrowniczek, ale Magda przyjęła mnie tymczasowo pod skrzydła dziewiątki. Opiszę może trochę jak minęły mi te niecałe 3 dni.

Piątek 23.09.2011
O 16.50 była zbiórka na dworcu PKP w BB. O 17.20 przyjechał pociąg, którym dojechałyśmy do Czechowic, a potem szybka przesiadka do pociągu jadącego do Katowic. O 19.30 wsiadłyśmy do MZK i pojechałyśmy do Bytomia. Na miejscu zorientowałyśmy się, gdzie jest szkoła, w której mamy spać i szłyśmy tak z pół godziny. O 21.00 wyczekiwana kolacja składająca się z kilku kromek chleba i serem z ketchupem. O 22.00 apel na boisku za szkołą. Trochę dziwnie się czułam, bo jako jedyna byłam bez munduru, którego jeszcze nie posiadam ... O 23.00 zasiadłyśmy w kręgu przy świeczkach i śpiewałyśmy przy akompaniamencie rozstrojonych gitar. O północy zasłużony odpoczynek. Leżałam na połowie karimaty z łokciem pod głową na podłodze. Niekomfortowe spanie, ale jakie przeżycia. Może za bardzo się tym ekscytuje, ale musicie mi to wybaczyć.

Sobota 24.09.2011
O 8.00 pobudka. Nie było tak źle, jak się spodziewałam. Po śniadaniu, powitaniu dnia, pojechałyśmy do zoo do Chorzowa (Do Nebcia: Całkiem całkiem miasteczko :p). 
Po powrocie z zoo i obiadku (zupki chińskie) zorganizowano nam grę miejską. Punkty, których było 5, były rozmieszczone po całym Bytomiu, a czasu miałyśmy z 2h, więc żaden patrol nie skończył jej. Ale przynajmniej pozbierałam kasztany. I widziałyśmy pożar kamienicy przy głównej ulicy. Przyjechały aż 3 straże. Widok niesamowity. O 19.20 miałyśmy zajęcia dla zastępowych i bez funkcyjnych, na których rozmawiałyśmy o sprawnościach. O 21.30 puścili nam film "Inka". Po 15 minutach filmu, położyłam się w śpiworze na dwóch krzesłach i film mi się urwał. Obudziłam się na koniec filmu, a potem ogłosili alarm mundurowy, więc nieco zaspana poleciałam ubrać kurtkę i na dwór.

Niedziela 25.09.2011
7.00 pobudka. Szybkie sprzątanie sali lekcyjnej, układanie ławek, powitanie dnia i śniadanie. O 9.30 msza. Ksiądz prowadzący mszę był świetny, wprost genialny. Mało kiedy spotyka się duchownego z takim poczuciem humoru. Godzin pociągów, mzk itp już nie pamiętam, bo mało zerkałam na zegarek, ale tak mi się wydaje, że o 12.26 był pociąg Katowice - BB. O 14.00 byłyśmy już w naszym mieście i tak właściwie skończyła się moja podróż. 
Było super, poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi i mam na razie co wspominać. 
A na koniec obiecane zdjęcia i zabieram się za czytanie Waszych blogów i rozpakowywanie plecaka. 
Pozdrawiam ;*

(Nie chce mi się podpisywać zdjęć. Nie nie. Tak na temat zdjęć ... są to zdjęcia starej książki, którą znalazłam niedawno w biblioteczce rodziców. Zachwyciła mnie, bo jest stara i zniszczona. Magiczna i urocza. Miłego oglądania)

 
 
 
 
 
 

piątek, 23 września 2011

Wyjazd

Ahoj!
Jadę na mój pierwszy wypad z harcerkami. Wyjeżdżamy o 17.25 do Katowic, a potem mzk do Bytomia. O ile się nie mylę, są to jakieś warsztaty. Wracam w niedzielę koło południa, wtedy odpiszę na komentarze i poczytam notki :)
Pozdrawiam ze słonecznych i pachnących jesienią Beskidów :))
(W niedzielę podzielę się z Wami także pewnymi zdjęciami)

poniedziałek, 19 września 2011

Na szybko

Dzień dobry
Wpadłam na dosłownie sekundę. Jutro z klasą jedziemy na zajęcia integracyjne do poradni psychologiczno pedagogicznej. Już się nie mogę doczekać. Na pewno będzie super.
Doszedł do nas nowy chłopak, z Asnyka się przeniósł. Jest OK. 
Na Wfie chyba dostałam 5 za kręcenie hula hopem. Pokazywałam koleżance jak się poprawnie kręci. Ze stresu i z tą świadomością, że patrzą na mnie 33 pary kręciłam bioderkami kucając. Co z tego, że wyglądałam jak dojrzały pomidor, zyskałam w ich oczach. Dziękuję Kindze, która wypchnęła mnie na środek sali :)
Mam już napisane 100 stron książki. Dochodzi do punktu kulminacyjnego. Będzie się działo.
Właśnie oglądnęłam "Step Up. Taniec zmysłów". Pozytywnie.
Idę po czekoladę i zabieram się za książkę.
Do piątku! :*

niedziela, 18 września 2011

Kropka

Dzień dobry :)
Dzisiaj są urodziny Kropki. Już trzecie, ale szybko minęło. Cała historia Kropki opisana tutaj (Wraz z Kubusiem). Dodam kilka jej zdjęć. A tymczasem zabieram się do nauki chemii. Jutro sprawdzian ... -.-
Do kiedyś ;*

Jesień 2008 (Dzień znalezienia)
Codzienny odpoczynek na moim łóżku. Lato 2011

Na balkonie. Lato 2011

sobota, 17 września 2011

Wstęp jesieni

Wrzucam kilka zdjęć z dzisiejszego obchodu po ogrodzie. Ze zniecierpliwieniem wyczekuję Polskiej Złotej Jesieni. Może się doczekam. Oczywiście dobrze by było bez deszczu i śniegu.
Za mną kolejna dziwna rozmowa z Norbertem. Pana R. nie będzie, więc weekend w połowie stracony.
Miłego sobotniego wieczoru :)

 
 

Kosmetyki testowane na zwierzętach


Powyższe zdjęcie przedstawia zwierzę, na którym testowane są kosmetyki. Patrząc na to zdjęcie, coś mnie ściska mocno za serce. Nie wiem jak można w ogóle dopuścić się do takiego czynu. I to niby dla bezpieczeństwa ludzi. A zwierzęta? Biedactwa. 
Zwracam się z ogromną prośbą: Nie kupujcie kosmetyków testowanych na zwierzętach.
Dziękuję za uwagę. Jeżeli możecie, informujcie znajomych o tym, napiszcie krótką notkę na blogu. Nic nie kosztuje.
Do zobaczenia.

piątek, 16 września 2011

Urozmaicony tydzień


Oj, dzisiaj będzie bardzo długa notka. Czuję to. Mam Wam wiele do opisania. Działo się naprawdę sporo. Zaraz po opublikowaniu posta zabieram się za Wasze blogi. I mam dla Was dużo ciekawych zdjęć. Zaczynam sprawozdanie z minionego tygodnia.

- Testy diagnozujące -
 Za mną kilka testów. Między innymi z matmy, angielskiego, historii. Za niedługo czeka mnie z biologii, chemii i polskiego. Mam na razie wyniki z angielskiego, ale wolę się nimi nie chwalić. Przynajmniej wraz z koleżankami tłumaczymy sobie, że podczas roku szkolnego będzie widać poprawę w porównaniu do tego testu. Mhm, pocieszenie …
Tak poza tym, to nie ogarniam dlaczego będąc na profilu humanistycznym mam najwięcej zadania z chemii i matematyki. Rozumiem, z matmy piszę maturę, ale chemia? Przesada, o tak. Oczywiście nie wspomnę o gigantycznej ilości zadania domowego z polskiego, ale to chyba zrozumiałe.
Męczę się nad matmą i chemią. To pierwsze ledwo do mnie dociera. A chemię w końcu umiem i rozumiem. Jea! 



 - „O północy w Paryżu” -
Byłam na wyżej wymienionym filmie po lekcjach we wtorek z babcią. Mój Owen Wilson zagrał super. Ogólnie byłyśmy z babcią zachwycone tym, jak przedstawiono Paryż w deszczu, nocą i podczas pięknej pogody. Pokazane najważniejsze miejsca, najpiękniejsze zakątki. Te wąskie uliczki, malutkie kawiarenki i pchle targi przy katedrze Notre Dame.
Jak zwykle coś się musiało nie podobać. Denerwowała mnie filmowa Inez. Materialistka, niewrażliwa na sztukę, zadufana w sobie. Taka była jej rola, ale to nie zmienia faktu, że się poirytowałam jej postawą w stosunku do Gila (Wilsona).

- Mało czasu -
Czasu nie starcza mi na czytanie moich ulubionych książek i pisanie własnej. Stanęłam na razie na 90 stronach. Weny mam bez liku, ale przydałoby się wygospodarować trochę czasu. Przynajmniej mam chwilkę na oglądnięcie „Przepisu na życie” i „Ojca Mateusza”. Ale i tak ze względu na dyskomfort czuję się znakomicie i spełniona!

- Błatnia -
Tak dla wyjaśnienia – to szczyt w Beskidach. Całą szkołą udaliśmy się na to właśnie wzniesienie na rajd, który jest tradycją w szkole od wiek wieków. Już na starcie wyminęłam wszystkich maruderów(y) i szłam sama szlakiem na początku. Już nigdy nie popełnię tego błędu. Kiedy byłam na polanie, żadnego człowieka w zasięgu mojego wzroku, przed nosem przebiegły mi dwa dziki. Młody i stary. Długo rozwalały pobliskie krzaki. Pognały po jakimś czasie dalej w las. A ja stałam jak wryta i nie wiedziałam czy stać bez ruchu czy uciekać. Na szczęście mogłam kontynuować moją tułaczkę pod górę.
Ha! Odbyła się ona we wtorek, w poniedziałek była śliczna pogoda. Jak marzenie. Akurat w dniu wyprawy lało i było okropecznie zimno. Kurtka przeciwdeszczowa przyklejała się do zmarzniętego ciała, lodowate ręce chowały się w kieszeniach mokrej kurtki. Słodko. Dotarłam na szczyt. Pierwsza grupa za mną dołączyła po 15 minutach. Poczekaliśmy 2 godziny na grupę, która wyruszała z innego punktu i pomyliła drogę, dlatego tyle czekaliśmy. Na szczycie wyszło słońce, trochę wyschłam. Potem odbyły się prezentacje klas. Pierwszaki śpiewały rymowanki, my mieliśmy chyba 15 zwrotkowy wierszyk o nauczycielach i nauce w Medyku. Drugie klasy różnie. Trzecie miały kabaret; parodię „Familiady”; historię o Damianie, który chciał zostać lekarzem i „pszewodnika” po organizmie ludzkim. Duża dawka humoru. Podczas oglądania skeczów znowu nam dolało i kurczyliśmy się pod parasolami. Ale zabawa przednia.
To tyle o Błatniej.

 

 - Jeże -
Ostatnio zauważyliśmy z rodzicami, że przed oknem kuchennym przechadza się ciągle jeż. Tata nawet raz go złapał i nam pokazywał zwiniętego w ostrą kulkę. Niedawno okazało się, że budował sobie gniazdko ze ściółki i wprowadziły się do niego dwa małe jeże i dwa duże, wraz z nim. Tacie udało się uchwycić moment karmienia, ale nie widać może dokładnie na zdjęciu. Dla wyjaśnienia, to takie niekształtne z wielkimi, szarymi łapkami to mamusia, a ten śliczny pyszczek to jeden z malców. Kochane są prawda? Widok uroczy.

 

 - Podsumowanie -
Tydzień minął mi nad wyraz szybko i przyjemnie. Znam już wszystkich w klasie, po imieniu i nazwisku. Jestem z siebie dumna. Jest naprawdę masa super dziewczyn. Na razie każda z każdą stara się zaznajomić. To jest serio miłe. Doszła jedna nowa dziewczyna, znowu nasz stan wynosi 32. Podręczniki kupione, już zapowiedziane sprawdziany i kartkówki. W następnym tygodniu szykuje się wycieczka integracyjna do poradni psychologiczno – pedagogicznej. Na pewno będzie miło i sympatycznie. Od poniedziałku basen na wfie, jestem ciekawa jak to będzie wyglądało.
W mojej grupie (grupa z językiem francuskim) liczącej 15 dziewczyn jest super. Jakoś tak wszystkie się zgrałyśmy. Podczas rozgrzewki w parku nie obyło się bez dziwnych tematów i skojarzeń, w szatni śmichy chichy. Jest super. Cieszę się bardzo, że jestem w tym właśnie liceum!

Rozpisałam się, uf. Jeżeli ktoś to przeczytał i coś zrozumiał – wielkie dzięki. Trzeba się komuś wygadać (wypisać).
Jeszcze raz dziękuję za uwagę.
Miłego weekendu! ;) ;*

I na koniec:


niedziela, 11 września 2011

Spacer

Babcia wyciągnęła mnie na spacer. Wejdę dopiero w piątek więc zostawię Was z tymi fotografiami. Nie chciało mi się podpisywać. Mam nadzieję, że przypadną do gustu. Miłego tygodnia! ;*

 
 
 
 
 
 
 
 

Dzień rocznic

Witajcie moje Drogie.
Dzisiaj bardzo dużo się dzieje. Jest kilka rocznic, między innymi znana wszystkim dziesiąta rocznica zamachu na World Trade Center w Stanach. Pamiętam przez mgłę, jak 10 lat temu po powrocie z zerówki widziałam w telewizji film walących się bliźniaczych wież WTC. Smutne, bardzo smutne. Wielka tragedia dla narodu i chyba całego świata.
Kolejnym świętem jest rocznica ślubu moich rodziców. To już 18 lat. Ich miłość weszła w wiek dojrzałości. Bardzo się cieszę, że tworzymy szczęśliwą rodzinkę.
Następnie ... dzisiaj są moje imieniny, ale jakoś specjalnie nie obchodzę ich ;p
Ach i najważniejsze chyba dzisiaj: Mój blog obchodzi roczek! To może takie krótkie podsumowanie:
Liczba postów: 177
Liczba wejść (na chwilę obecną): 3 540
Liczba komentarzy: 220
Może dla niektórych to mało jak za cały rok, ale dla mnie znaczy to wiele i jestem z tego bloga bardzo dumna. W sumie gdyby nie Wy i Wasze zainteresowanie nim, chyba bym go nie kontynuowała. Jestem Wam bardzo wdzięczna! ;*
O 19.00 wybieram się na koncert Gospel, w którym śpiewa Miśka. Muszę być, obowiązkowo. Na pewno będzie super.
Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam ;)

sobota, 10 września 2011

Zimna sobota

Cześć.
Oj .. już dawno zrezygnowałam ze spania z otwartym oknem. Rano na dworze jest 7 stopni, nie da się wyjść spod ciepłej kołdry. 
Oczywiście sobota zimna i zachmurzona. Miał być spacer na "Chatkę", ale raczej nie ruszę się z domu. Wcisnęłam się w ciepły sweter i chucham w lodowate dłonie. Z herbatką cytrynową w ręku powolutku dochodzę do końca pisania mojej książki. Jestem z siebie dumna. Mam już 90 stron A4. 
Miłego weekendu! ;)


A poniżej dodaję Wam jeszcze zdjęcie z widokiem z okna łazienkowego. Tamte postrzępione pagórki w dali to Tatry. Moje piękne, kochane Tatry.

Robione bardzo wcześnie rano. Trochę niewyraźne, bo musiałam zumować.

piątek, 9 września 2011

Weekend

Witajcie! 
Nastał długo oczekiwany przeze mnie weekend. Nie żebym była niezadowolona z liceum, ale jestem zmęczona po tym tygodniu. Lekcje nie są już tak lajtowe, plecak coraz cięższy, książki coraz większe i lekcji więcej niż się spodziewałam. Pani z polskiego jest bezlitosna i zadaje dużo zadania. Przeżyłam ten tydzień. Najgorsza jest chyba religia, na której zaczęliśmy oglądać "salę samobójców". Okropność. Fuj. Ohyda. Nienawidzę tego filmu. Już po pół godzinie było mi niedobrze. Nie wiem za co zbierał takie pochwały. Twarz tego Dominika będzie mi się śniła po nocach. Blee. Nie mogę o tym myśleć. Pocałunek chłopaków. No gorszej rzeczy sobie nie wyobrażałam.
Wracając do szkoły. Polubiłam moją klasę. Odeszła jedna dziewczyna, więc jest nas teraz 31. Znam już prawie wszystkie po imieniu. Nazwiska opanuję może za kilka tygodni. Mamy w klasie 4 Ole, 4 Asie, 3 Kingi, 2 Anie. Nagromadziło się tego trochę. Cieszę się, że mam koleżankę, z którą codziennie wracam na przystanek. Jest miło i wesoło. Weekend szykuje się niezły, chyba nie będę miała zbiórki, więc sobota wolna i się wyśpię. W niedzielę wielki dzień.
Zabieram się za czytanie Waszych blogów, dość sporo mam do nadrobienia. 
Do zobaczenia! ;*

sobota, 3 września 2011

Wędrowniczka

Witajcie!
Sobota spędzona na łódkach w Międzybrodziu z wędrowniczkami. Moja pierwsza zbiórka harcerska. Od 10.30 - 16.40 na wodzie. Super. Jestem jedyna świeża w drużynie, wszystkie mają kilka, kilkanaście lat stażu za sobą. Czułam się świetnie. Naprawdę, nie spodziewałam się czegoś takiego. Dowiedziałam się o nich bardzo dużo, one o mnie w sumie też. Szykuję się na kolejne zbiórki. Zostałam wędrowniczką.
Ach, jak jedna niedziela (wyświetl notkę) potrafi zmienić życie człowieka ...
Nadrobię komentarze na Waszych blogach jutro, obiecuję. Net mi tak muli, że szkoda gadać ;/
Pozdrawiam i miłego wieczoru ;*
___________
Ach, ze względu na masę nauki, która już powoli zacznie się w następnym tygodniu, będę wchodziła tylko w weekend. Uhu, ale będę miała do czytania po tych kilku dniach nieobecności ;)
Dzisiaj Miśka, wee! Będzie super.
Wczoraj film "Ślubne wojny" - polecam gorąco (Hudson i Hathaway)

piątek, 2 września 2011

Naukę czas zacząć

Za mną pierwsze lekcje. Nie ma co, mój pierwszy dzień nauki w liceum zaczęłam bardzo przyjemnie. Rozpoczął się o 8.55. Miałam tylko 5 lekcji. Pierwsze przysposobienie obronne. Szybko zajęłam miejsce w ostatniej ławce za drzwiami. Usiadł ze mną Władziu. Starsza nauczycielka, sympatycznym głosem tłumaczyła nam o czym będziemy się uczyć. Powiedziała co musiała i dała nam chwilę (20 minut) wolnego. Jedna z dziewczyn zapisywała kto z kim ma szafkę i listę uczniów. Nawet nie wiem jaki mam numerek. Kolejny był WOK. No cóż, nie powiem, że mnie coś takiego specjalnie kręci, ale opowiadała to ciekawie, więc może nie będzie tak źle. Kolejna religia. Ksiądz spóźnił się prawie 10 minut na lekcje. Pospiesznie zrobił znak krzyża, odmówiłyśmy ojcze nasz. Powiedział, że na jego lekcjach raczej mało się robi. Będzie nam mówił o religii z 20 minut albo puści film, a potem mamy czas wolny, który możemy poświecić na przykład na naukę języka polskiego, który mamy zaraz po. Nasza wychowawczyni uczy nas polskiego. Podała nam spis lektur, podczas gdy jeden z rodzynków spisywał listę obecności i nasze dane na jej komputerze. Podała nam swój e-mail i ostrzegła, że nie przyjmie naszego zaproszenia na facebooku, puki nie skończymy nauki w tej szkole. Na koniec geografia. Myślałam, że to najgorsze z rozwiązań. Taki przedmiot na sam koniec dnia. Porażka. Pani całkiem sympatyczna. Podyktowała nam tematy, które będziemy realizowali w pierwszej klasie i zorganizowała "zabawę" przy mapie. Władziu, Agata i Iwona musieli pokazywać na mapie Polski miasta, wyżyny, góry i mieściny. Biedni. Bałam się tylko, że zawoła "Ej dziewczynko, teraz Ty" patrząc na mnie wymownie. Miała szczęście. 
Na przystanek wracałam z jedną z dziewczyn z klasy. Nawet nie wiem jak ma na imię. Gawędziłyśmy o maturze, nauce polskiego i technikach. Oczywiście jak wsiadłam do swojego autobusu, zaczepiło mnie mnóstwo znajomych. Pan M i B. Miło ;) 
Weekend. Cieszę się, w niedzielę do Miśki, a jutro ... Jak się cieszę. Jutro Wam opiszę, o co chodzi. 
Tylko martwi mnie poniedziałek. Wstawanie o 5.00, powrót do domu około 16.00. Aaa!
Pozdrawiam i miłego weekendu ;*


czwartek, 1 września 2011

1-szy dzień szkoły + "Król Lew"

Dzień minął mi nad wyraz przyjemnie, chociaż ze względu na potworny ból brzucha od dnia wczorajszego, ani trochę się na to nie zapowiadało. Rodzice podwieźli mnie pod samą szkołę. Chwała im za to, bo na myśl, że muszę 1km drałować pod górę w szpilkach nie podnosiła mnie na duchu. Stałam przed szkołą i wypatrywałam znajomej twarzy. Pojawiła się Iwona, potem Agata i dołączyłyśmy do grupki dziewczyn z naszej nowej klasy. Aula, na której miało odbyć się uroczyste rozpoczęcie roku dla klas pierwszych jest niewiele większa od sal lekcyjnych. Usiadłam przed chłopakami, których z czterech klas było może ... piętnastu (?). Poza faktem, że za bardzo nie było słychać dyrektorki i recytowanych wierszyków - bardzo pozytywnie. Następnie udaliśmy się do klas. Mam wychowawczynię. Nie umiem ocenić jej wieku. Ale na pewno dużo ma jeszcze do emerytury. Fryzurę ma tak ciekawą, że na pewno nie pomylę jej z żadną inną. Różowo - buraczkowe z czarnymi końcami. W mojej klasie jest 29 dziewczyn i 3 chłopaków. I to jeszcze trzej blondyni. Dwa razy w tygodniu zaczynam na 7.00, dwa razy na 8.00 i w piątek (mój kochany piątek) na 9.00. I prawie codziennie po 8 lekcji. Po zapisaniu planu lekcji, zapisaniu się do grupy z językiem francuskim i obgadaniu ważnych terminów z wychowawczynią udałam się do Sfery gdzie poczekałam na Miśkę, aż skończy swoje rozpoczęcie. Poszłyśmy na film do kina "Król Lew 3D". Nie pamiętam ile razy płakałam, ale na pewno na początku jak wschodzi słońce na sawannie; podczas śmierci Mufasy; na samym końcu, gdzie lwią krainą rządzi Simba. Wspomnienia wracają. Z chusteczką w dłoni z niecierpliwością oglądałam film. Co z tego, że go znam. To jest coś pięknego. Nigdy wcześniej tak bardzo nie wczułam się, tak bardzo nie wzruszyłam. Musiałam dziwnie wyglądać jak wychodziłam z sali kinowej z czerwonymi oczami. Opłacało się. Bardzo. Do teraz w uszach słyszę dźwięk piosenki "Krąg życia". Polecam gorąco.
Mam nadzieję, że Wam też miło minął ten dzień. Musze przyznać, że bardzo się na niego cieszyłam.
Pozdrawiam ;*