poniedziałek, 14 maja 2012

17 urodziny

Hej Wam!
Zebrałam się w sobie i zregenerowałam siły, aby w końcu tutaj napisać. Obchodziłam 12 maja siedemnaste urodziny. Przydałoby się jakieś podsumowanie mojego ... krótkiego życia :)
Powiem szczerze, że cieszę się z tego, jakie mam życie, rodzinę. Bywały jakieś dziwne chwile, bardzo mało trudnych i skomplikowanych. Nie miałam przed sobą ciężkich wyborów. Poznałam mnóstwo osób; na jednych się przejechałam, inni okazali się przyjaciółmi godnymi zaufania, reszta umie fenomenalnie poprawiać mój humor.
Od 3 miesiąca życia znam Miśkę, która jest moją najlepszą przyjaciółką. Każdemu życzę takiej pięknej przyjaźni. Misia jest dla mnie osobą ważną, ba! najważniejszą. Kocham ją jak siostrę. W sumie trudno nie powiedzieć tego o osobie, z którą się leżało w jednym łóżeczku jak się było małym i szalało w pieluchach na chrzcinach brata. Dostałam od niej na urodziny coś, co prawie wywołało u mnie łzy, tak się wzruszyłam. Był to album z naszymi wspólnymi zdjęciami z pamiętnych zdarzeń. Zdjęcia jak miałyśmy rok i siedziałyśmy na kolanach tatusiów, jedzące zupki, jadące na rowerku. Najważniejsza osoba pod słońcem!
Nigdy nie piłam, nie paliłam, nie ćpałam ani nic z tych rzeczy. Jestem z siebie dumna, bo nie daje się psuć i demoralizować. Nie przeklinam, jestem pedantyczna i staram się pomagać potrzebujących w miarę możliwości.
Koniec przechwalania się, teraz coś innego - także urodzinowego: w sobotę miałam imprezę z tej okazji z trójką znajomych harcerzy. Organizowaliśmy ją w stodole za domem jednej z solenizantek. Wszyscy goście spodziewali się szopy na siano, ale muszę przyznać, że była to bardzo nowoczesna stodoła :) Było nas 40 w sumie, pomieściliśmy się, a stodoła nadal stoi po naszej zabawie!
Tańczyłam 7 godzin nieustannie. Bawiliśmy się kilka razy w tunel, pajęczynę, little pony; tańczyliśmy tunaka, belgisjkiego. Leciały same hity rockowe i metalowe, z czego jestem bardzo zadowolona. Gardło mnie boli i zakwasy mnie dopadły dopiero teraz, ale warto było się tak wyszaleć. Po tym skakaniu cały czas z moich włosów stał się jeden wielki kołtun. Spaliśmy zbiorowo na strychu w stodole. Było zimno, spałam w kurtce i śpiworze, a mimo wszystko zmarzłam. Puszczali jakieś horrory na projektorze. Bez wahania wybrałam 6 godzin snu. Na śniadanie - grill.
Wspaniali ludzie, genialna muzyka, mnóstwo śmiechu, trzy - piętrowy tort, błoto, deszcz, gigantyczny pies - lew, ciągła zabawa i sałatka grecka. Powtarzamy za rok, planujemy 6 solenizantów :)
Zdjęć nie mam puki co, kiedyś będą. Wątpię, żeby znalazły się jakieś godne publikowania.
Zostawiam Was z piosenką. Miłego tygodnia ... pysie :) ;* Dziękuję za uwagę!

2 komentarze:

  1. Łoł, zazdroszczę tak udanej imprezy urodzinowej:) Miło czytać, że u ciebie wszystko dobrze:) Spóźnione ale szczere życzenia - wszystkiego co najlepsze i spełnienia marzeń przede wszystkim!:)
    M.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna