czwartek, 7 stycznia 2016

KONGOS

Ledwo widzę, oczy pieką, świeci tylko lampka na biurku Eli i oświetla część pokoju. W rytmach KONGOS piszę opracowanie materiału ze Współczesnych Stosunków Międzynarodowych. Jutro muszę go przekazać grupie, a w piątek oddajemy ostateczną wersję reszcie. Ale piszę. Plecy bolą, palce stukają lekko bezmyślnie w klawiaturę. Chcę do mojego łóżka, chcę kakao, chcę przytulić się do misia i zasnąć. A najlepiej obudzić się 10 lutego na ferie zimowe.
Fajnie, że sesja się nawet jeszcze nie zaczęła, a ja już mam dość. To pewnie przez moje rozleniwienie przez ostatnie kilka dni. Ba, dwa tygodnie.
Siedzę w tym Krakowie od 30 grudnia. Wracam do rodziców dopiero 15 stycznia. Jakbym nie miała tu Konrada, to chyba bym zwariowała ze smutku i samotności. To mieszkanie mnie przeraża, gdy muszę w nim spać sama. W ogóle nie jestem typem samotnika i bardzo mi brakuje ludzi. Kogokolwiek. Za Elą i naszymi rozmowami, plotkami, gotowaniem, chodzeniem do Bonarki i kościoła - też strasznie się stęskniłam. Tak to jest, gdy kogoś masz cały czas, a potem nagle taka długa przerwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna