niedziela, 9 czerwca 2013

Nergal, Szybcy i wściekli, śniadanie na tarasie i angielski


Na pierwszy ogień idzie Nergal. Dostałam od brata prezent urodzinowy, co prawda spóźniony miesiąc, ale liczy się pamięć. Już od dawna polowałam na "Spowiedź heretyka. Sacrum profanum. Jestem dopiero na początku, mimo że książkę czyta się niesamowicie szybko, chce się ją wręcz pochłonąć na raz w jedną noc. Nie jestem jakąś straszną fanką Adama Darskiego, ale po przeczytaniu kilku stron wywiadu - rzeki już go polubiłam. Jest niezwykle inteligentnym, oczytanym człowiekiem, wręcz erudytą. Nie jest pustym metalowcem - satanistą, jak to może się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie jest artystą, który śpiewa, pisze i komponuje piosenki pod wpływem narkotyków, ale robi to, bo jest to jego życiowa pasja. Już od najmłodszych lat widać było jego niezwykły potencjał, a we wszystkim de facto pomagali mu rodzice.
Polecam gorąco każdemu, niekoniecznie fanom metalu, Nergala, ale wszystkim, którzy chcą poczytać o ciekawym człowieku i dowiedzieć się więcej, niż możemy o tym przeczytać w brukowcu.

Następni na celowniku - "Szybcy i Wściekli 6". Byłam na tym filmie wczoraj późnym wieczorem. Jedyne części które wcześniej oglądałam, to fragmenty 1 i cała 5. Ogólnie pociągają mnie takie filmy, ponieważ obecni są mężczyźni z dużą tężyzną fizyczną  i sportowe, drogie samochody.
Nie wiem co napisać, żeby nie zaspoilerować, ale jeżeli ktoś w ogóle orientuje się w tej serii, to powinien wiedzieć, że kolejność filmów jest następująca: 1, 2, 4, 5, 6, 3 i 7, która wyjdzie w 2014. Jak widać, część 3. czyli Tokio Drift, była wcześniej nakręcona i opublikowana, ale jej akcja dzieje się po części 6. Można się pogubić, ale według mnie to aż tak nie gmatwa sprawy. Nie oglądałam części pomiędzy, więc mi to nie robi różnicy.
Jest to część nietypowa, ponieważ nasza grupa Szybkich i Wściekłych nie występuje teraz jako gang "tych złych", ale pomagają policjantowi, który przewija się przez wcześniejsze części i był jednym z wrogów numer 1. Sytuacja uległa zmianie, ich stosunki także, a dodatkowo rozdrapywane są stare rany Dominica Toretta.
Raz na jakiś czas przyda się odrobina akcji, krwi, strzałów pistoletów. pisków opon i nieogolonych mężczyzn.

A kolejne - śniadanie na tarasie. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam taki posiłek na zewnątrz w cieniu klonu. Naprawdę stęskniłam się za słońcem, lekkim powiewem wiatru i ciepłem na twarzy. Cieszę się niezmiernie, że znowu powitała piękna pogoda, jest okazja do wystawienia twarzy do słońca i doopalania nóg. Do tego babka drożdżowa, kawa i pies u stóp. Apropo - Charon skończył w środę roczek. Porównując, jak wyglądał na samym początku, a jak wygląda w chwili obecnej - diametralna różnica. Zaraz dogoni mnie wagą, robi się z niego kanapa - po dziadku.

I na koniec, mój angielski. Jutro piszę test z całego roku z gramatyki z prywatnych lekcji. Przerabiam rozszerzenie, trochę mi się tego uzbierało. Skorzystam ze słońca i przejdę się z notatkami na taras. No cóż, przydałoby się wkuć to wszystko. Reszta zadań poczeka cierpliwie - to jest teraz priorytetem.







Jak w tytule, dzisiaj dużo było do opisania, czyli znalazła się cześć naukowa, relaksacyjna i kulturalna.
Trzymajcie się, już coraz bliżej do słodkiego wolnego. Byle do konferencji!
Pozdrawiam, Dagna.

1 komentarz:

  1. Śniadania na tarasie to jeden z mocniejszych powodów, dlaczego tak bardo lubię lato ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna