piątek, 27 listopada 2020

Wyszłabym gdzieś. Tak wyszła poza pracą i zakupami w sklepie. Jak każdego, mnie też coraz bardziej męczy to szaleństwo związane z wirusem. Zaraz minie rok odkąd świat wywrócił się do góry nogami, a jakoś końca nie widać.

Listopad był dla mnie miesiącem marzeń, ale ilekroć coś sobie w głowie ułożyłam, byłam brutalnie ściągana na ziemię przez rzeczywistość.

Codziennie siedzę na stronach internetowych i szukam projektu tego jedynego, idealnego domu. Już sama nie wiem co bym chciała, koncepcja zmienia się nam co tydzień. I tak to na razie mrzonki, bo nie ma fortuny, nie ma dużej działki, nie ma drogi do działki, a chyba najbardziej dobija mnie mój brak stabilnego zatrudnienia. Cieszę się, że mam cokolwiek, co pozwala mi odkładać pieniądze na przyszłość i zapełnia mi codziennie czas. Mam jeszcze to szczęście, że w pracy są sami świetni ludzie i nie chodzę tam z przymusu.

Rekrutacja, w trakcie której jestem, uczy mnie cierpliwości, bo trwa już ponad rok, a przede mną jeszcze wiele miesięcy starań. Boję się, że nawet taka głupota, jak ostatnie pouczenie od Straży Miejskiej, może na to negatywnie wpłynąć.

Cieszę się, że zaraz nadejdzie grudzień i będę cały miesiąc, jak już od kilku lat, pisać blogmasy, czyli codzienne posty w grudniu. Znowu pobudzi to moją kreatywność, systematyczność i umili ciemne, zimowe wieczory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna