czwartek, 21 marca 2019

Rekolekcje da zrozpaczonych

Jakimś magicznym cudem (chyba z pomocą Boga), dostałam się na ostatni dzień rekolekcji z Ojcem Adamem Szustakiem dla zrozpaczonych. O samych rekolekcjach dowiedziałam się od mojej mamy, która bardziej śledzi sławnego Dominikanina ode mnie. Akurat tak szczęśliwie się złożyło, że mam teraz tydzień zajęciowy i jestem na te kilka dni w Krakowie.
Na filmach Ojca Szustaka widać, że zawsze na jego prelekcjach i rekolekcjach są tłumy ludzi, więc podeszłam pod kościół już 40 minut przed czasem. I tak byłam już daleko od drzwi kościoła, ponieważ zaczęły zbierać się tłumy studentów. 5 minut przed czasem już nie dało się igły włożyć.
Jak wspominałam - jakimś cudem weszłam do kościoła. Nawet jeden chłopak ustąpił mi miejsca w ławce, więc mogłam przez 2 godziny przynajmniej siedzieć w ławce.
Ojciec Szustak samym swoim wejściem wywołał uśmiech na twarzy u większości osób. Taką energię wokół siebie rozprzestrzenia. Imponujące było to, że ludzie ledwo mieścili się w kościele, a byli to samo studenci. Dawno nie widziałam, żeby średnia wieku w kościele oscylowała w okolicach 27 lat.
Taka ilość młodych w kościele jakoś mnie podniosła na duchu, bo ta świadomość, że jest nas więcej uszczęśliwia. 
Taka uduchowiona czułam się po tej mszy z homilią. Dawno tyle nie śpiewałam po łacinie. Dawno nie śpiewałam tyle zapomnianych pieśni religijnych. Dwie godziny minęły jak kilka minut. Jestem wdzięczna mojej mamie, że powiedziała mi o tych rekolekcjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna