„Kamienie na szaniec”. Według
niektórych ekranizacja książki Kamińskiego, chociaż sam
spadkobierca praw autorskich nie chce się pod nią podpisać. Sprawa
wygląda tak, że poloniści są zachwyceni, ponieważ mają idealną
adaptacje obowiązkowej lektury. Jednak spójrzmy na to z punktu
widzenia harcerzy, o których ta powieść de facto jest.
Może od początku - mottem harcerstwa
jest „Bóg, honor, ojczyzna”. Każdy z harcerzy przestrzega Prawa
Harcerskiego, przynależność nie jest obowiązkowa, przez co
akceptuje dobrowolnie panujące zasady i słucha przełożonych.
I tu jest meritum sprawy - karygodne
złamanie 10. punktu prawa harcerskiego: Harcerz jest czysty w myśli,
mowie i uczynkach, nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych.
Harcerze w adaptacji Glińskiego
sypiają ze swoimi dziewczynami (jeszcze tak ważne w hierarchii
osoby!), piją wino w domu ze swoimi partnerkami, palą po kryjomu
papierosy (żeby Zośka nie widział). Nie obchodzi mnie tłumaczenie,
że potrzebne było uwspółcześnienie postaci, ponieważ byłyby
nudne i mało autentyczne. Robiąc z nich młodzież równą
współczesnej zniszczył całkowicie piękno ideałów harcerskich,
na których organizacja bazuje od ponad 100 lat. Metody, zasady i
Prawo nie zmieniają się od tak wielu lat, wyrosło na nich mnóstwo
ludzi i wychowało się wiele pokoleń. To nieprawda, że harcerz
jest nudny i tylko siedzi w lesie szukając flag. Ludzie, to coś
więcej. Zdegustowana filmem, dodając do tego ten brutalizm scen
torturowania Rudego. Ok, tortury to nie głaskanie po głowie i
pojenie sokiem pomarańczowym, ale jak polski film, to od razu
wszystko musi być aż nadto pokazane? Sceny brutalne oglądałam
przez palce, śledząc tylko dialogi. I, o dziwo, nie popłakałam
się aż tak jak nauczycielka wróżyła.
Cieszę się, że można było
nacieszyć oko krótkimi, aczkolwiek dobrymi i znamienitymi rolami
starszego pokolenia. Na przykład pan Łukaszewicz, Żmijewski,
Globisz i pani Stenka.
Kto nie czytał książki, kto nie jest
harcerzem lub chociaż związany z ZHP bądź ZHR, polecam film.
Dosyć mocny i dosadny. Chociaż według mnie powinien nazywać się
„Akcja pod Arsenałem”.
A najważniejsze pytanie, towarzyszące całemu filmowi: gdzie jest Alek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna