Co to było... cały dzień angielskiego. Rano podstawa, potem obiadek z Adelą, a następnie rozszerzenie do 18.00. Padam, padam, padam, niczym u Edith Piaf. Podstawa była bardzo przyjemna, ponieważ były dwa listy prywatne. Marzenie. Szkoda tylko, że na rozszerzeniu jedyną miłą rzeczą była przystępna rozprawka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna