środa, 22 kwietnia 2020

Love is blind

Nie sądziłam, że kwarantanna i domowy areszt może zrobić z człowiekiem takie rzeczy. Upadłam, ale to jeszcze nie jest dno. Wczoraj zaczęłam oglądać Love is blind, dzisiaj skończyłam. Za mną prawie 11 godzin z Netflixowym reality show.
Wątpiłam, że ktoś o tym nie słyszał, ale jednak i J. i brat nie mają pojęcia o co chodzi. No więc szybkie wprowadzenie i opis tego, co mnie tak bardzo wciągnęło.
Love is blind, czyli Miłość jest ślepa, reality show produkcji Netflixa, może przypominać trochę Big Brothera. Program poleciła mi koleżanka z pracy, opowiedziała pewnego dnia fabułkę i pobieżnie losy uczestników. Ponieważ ostatnio znowu mam dostęp do Netflixa, to zaczęłam oglądać.
Na każdym kroku powtarza się i przypomina, że jest to eksperyment społeczny. Polega on na tym, że są dwa domy -  w jednym mieszkają kobiety, w drugim mężczyźni. Jest ich chyba po 10 osób z płci. Domy łączy szereg kabin, które wyglądają jak przymierzalnie w sklepie, tylko, że mają kanapy. Eksperyment polega na tym, że panowie i panie siadają w kabinach naprzeciwko siebie, ale dzieli ich ścianka, przez którą się nie widzą - mogą usłyszeć tylko swoje głosy. Całymi dniami pary "chodzą" ze sobą na randki, rozmawiają z kolejnymi osobami, robią notatki. Pary mogą się zobaczyć dopiero po zaręczynach. W tym przypadku trwa to kilka dni, zanim znajdą te właściwe połówki jabłek. Po prostu - panowie klękają przed dzielącą ich z ukochanymi ścianką i pytają (tę ścianę tak właściwie) czy za nich wyjdzie. Panie się zgadzają i dopiero wtedy - po uprzednim umalowaniu się, wystrojeniu - mogą się zobaczyć. W tych momentach zaręczyn popłakałam się z trzy razy, nie kłamię. Tak mnie to chwyciło za serce, bo oświadczają się, wyznają miłość, a tylko słyszą tę osobę przez kilka dni. Nie ma rozpraszaczy w postaci telefonów, nikt nie ocenia po wyglądzie, tylko osobowość i głos.
Do kolejnego etapu przechodzą pary zaręczone i wylatują na kilkudniowe wakacje do Meksyku. Tam się docierają pod pozostałymi kątami. Potem wracają do USA, zamieszkują razem i po trzech tygodniach mają stanąć przed ołtarzem i powiedzieć sobie uroczyste TAK.
Ten moment między Meksykiem a ślubem jest najlepszy, bo wychodzi dużo smaczków. Poznają swoich znajomych, rodzinę, odwiedzają swoje domy nawzajem, planują ślub.
Ostatni odcinek, bonusowy, nakręcony jest rok po eksperymencie. W nim wszystkie pary, które w programie były zaręczone, spotykają się i wymieniają spostrzeżeniami na temat programu, opowiadają na jakim teraz są etapie w życiu. No bo właśnie, nie wszystkie pary skończyły jako małżeństwo. To jest ten najlepszy aspekt dla widza, który cały czas, do przedostatniego odcinka, próbuje zgadnąć - kto powie tak, kto nie, a może zerwą jeszcze wcześniej?
Eksperyment miał odpowiedzieć na pytanie czy miłość jest ślepa. Mi samej ciężko na to odpowiedzieć, bo wiadomo, że nie powinno się oceniać książki po okładce, więc tak samo patrzeć na wygląd drugiej osoby, ale przecież to też ma wielkie znaczenie. Dla mnie na przykład, kolor skóry, wzrost, postura, ma znaczenie. Nie chcę nikogo dyskryminować, ale może przez to mam takie podejście, że mam niesamowite szczęście, że kocham mężczyznę, który niewiarygodnie pociąga mnie fizycznie, a osobowość ma cudowną i szaleńczo urzekającą. Dodatkowo, mogłabym z nim rozmawiać godzinami i słuchać, słuchać.
Ten krótki czas między zaręczynami a ślubem, zmuszał uczestników do wielu przemyśleń. Nic dziwnego, że czasami wypowiedzenia ostatecznych słów, pieczętujących małżeństwo, może być takie trudne, skoro nadal czuje się ten brak wystarczającego czasu na poznanie drugiej osoby. Tak wiele kwestii nie jest przegadanych, a mnóstwo z nich jest bardzo istotnych dla dalszego związku.
Miałam swoich faworytów, innych od razu skreślałam, i słusznie. Świetnie się bawiłam oglądając ten program, mogłam się trochę odmóżdżyć, wzruszyć i pośmiać. Już nie mogę się doczekać, aż wrócę do pracy i będę z koleżanką dyskutować o parach i wszystkich szokujących rzeczach w programie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna