piątek, 16 października 2015

Po roku Bezpieczeństwa

Przyjechałam do domu w czwartek późną nocą, bo prawie o północy, ale jednak spanie u siebie, w rodzinnym domu, to co innego niż krakowska kanapa. Mimo, że próbowali mnie zatrzymać jeszcze do piątku w małopolskiej stolicy, zaparłam się i pojechałam.
Przywiozłam ze sobą co prawda naukę, czyli sporo historii, ale jednak mam rodziców, dziadków i zwierzaki :D No tak, nie było mnie trzy tygodnie, więc zmiany są. Rodzice wzięli mi wieżę z pokoju, kilka płyt, a na biurku leżała korespondencja z minionych tygodni. Miło jest wrócić ^^
Dzisiaj jechałam do gminy załatwić zaświadczenie do głosowania na zbliżające się wybory. Kolejne głosowanie poza domem, chlip.
Tak sobie siedzę, notuję historyczne dyrdymały i obmyślam plan działania na kilka następnych miesięcy. Szykuje się pisanie sporej ilości referatów, esejów, prac naukowych. Zawsze lepsze to od kolokwiów i egzaminów, a jakieś punkty wskoczą. Z moją aktywnością na zajęciach jak zwykle jest kiepsko, bo się nie udzielam. Ok, angielski może być naprawdę fajny, na nim czuję się w miarę pewnie i swobodnie, zwłaszcza w wymowie. Ave prywatnym lekcjom.
Powiem tak - przynajmniej nie pada.
Ale, miałam pisać o czymś innym. Bo w końcu jestem już po pierwszym roku i wypadałoby mi się podzielić moją opinią na temat kierunku, zmian jakie zaszły we mnie i moim sposobie nauki. No ogólnie co to się podziało przez rok.
Tak jak pierwszy semestr zaczęłam z ostrą nauką historii, tak trzeci zaczynam z ostrą nauką dwóch przedmiotów historycznych. Ze statystyk wynika, że co roku 1/3 osób nie zdaje tych przedmiotów, więc obawiam się, że mogę być wśród nich. Naprawdę, historia to moja zmora.
Ale, poza koszmarkami, sądzę, że ten kierunek jest naprawdę świetny. Podoba mi się. Pewne przedmioty są serio interesujące i niebanalne. Sęk w tym, że trzeba mieć dobry Internet i refleks przy rejestracji na przedmioty. Ale głupi ma zawsze szczęście :D
Cieszę się, że wymagają od nas tylu rzeczy i pisania naukowych prac na jakiś temat. Zawsze to dokształcenie w konkretnej dziedzinie i wiedza, którą mogę zabłysnąć kiedyś w towarzystwie.
Co się zmieniło przez rok mojego studiowania? Usamodzielniłam się, to raz. Lepiej zorganizowałam naukę, to dwa. I postawiłam na czerpanie przyjemności z małych rzeczy, to trzy. Poza tym, przez ten rok wypracowałam w sobie umiejętność dobierania prawdziwie cudownych znajomych, z którymi czuję się swobodnie jak nigdy dotąd. Nasze bliskie relacje są wspaniałe. I mimo, że mam samych kolegów, to czuję się wśród nich jak kumpel, a nie jakaś tam trzpiotka.
Prawie nauczyłam się smażyć. Jeszcze do tego dojdzie frytkownica od Eli i będę szalała w kuchni z nuggetsami i frytkami.
Chciałabym tylko wprowadzić do swojego toku nauki trochę systematyczności. Materiału mam w ciul do nauki i zrobienia notatek, a przecież po drodze dzieje się tyle rzeczy. Bo tu ktoś chce wyjść, tu się po zajęciach bujam ze znajomymi, a tam impreza. O, i nadrabianie seriali z przyjacielem. Kiedy to wszystko?
Dlatego nie wracam tak często do domu, bo myśl, że sama droga zajmuje 4h ze wszystkimi dojazdami, a potem siedzę w salonie i głaszczę kota przez drugie tyle, jakoś mnie demotywuje i wiem, że nie pouczę się nic.
Rodzice będą musieli się pogodzić. Już oba dzieciaki wybyły im z domu i siedzą w Krakowie, ale cóż, wylatujemy powoli z gniazda.
Postanowienia na nowy rok akademicki - byle jeden warunek, byle nie dwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna