wtorek, 27 października 2015

Wojna oficjalnie rozpoczęta. Powinno mi się zrobić przykro, ale czuję chorą satysfakcję, a chłopaki patrzą na mnie z przerażeniem. Nie rozumieją, jak można tak nie lubić drugiej osoby.
Błagam, jesteśmy kobietami, naturalna rywalizacja samic.
Mam ostatnio chwile załamania. Jakoś tak coś ciąży mi na sercu, zaciska się jakiś węzeł na gardle. Chyba nie umiem "przełknąć" pewnych spraw.
Bo najchętniej zaszyłabym się w łóżku, przytuliła i tak leżała pół dnia. Ale niestety, trzeba wstać na zajęcia. I tu się zaczynają schody, bo na uczelni widzę ludzi, których nie chcę. A jeszcze zmuszają mnie do aktywności na zajęciach. Tego już w ogóle nie cierpię.
Załatwiam sobie nowy telefon. W końcu pozbędę się Lumii, która płata mi takie figle, że się słabo robi. Może to wyłączanie mi aplikacji to sposób Nokii na ograniczenie mojego korzystania z Internetu? Jak tak, to niech ląduje w półce. Ja jej coś wyłączę!
Znowu dopada mnie lenistwo i wstręt to dużego jedzenia, więc typowo - kanapki na obiad.
Wybory, wybory, wybory. Tak, głosowałam. I tak, nie jaram się nimi. Na każdym kroku słyszę o tym, kto ile ma % i mandatów. Co drugi post na facebooku jest o wyborach. Nie macie o czym gadać? Jakbyście prawie studiowali politykę, to byście omijali temat. Niby ok, bo słuchając chłopaków, sporo można się dowiedzieć i wyrobić jakąś opinię, ale kuźwa, bez jaj. Chyba najlepszym wyjściem, byłoby wyłączenie wszystkiego na tydzień, ewentualnie dwa, ostatecznie miesiąc.
Chlip, poszłabym spać, ale konwencje genewskie same się nie przeczytają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna