piątek, 18 września 2020

Moje rośliny

Chciałam w tym poście opisać moje rośliny, które mam w pokoju. Mam mało, ale wiem, że kiedyś będę miała więcej. Póki co brakuje nawet na nie miejsca, bo do dyspozycji mam tylko jeden kwietnik na 3 kwiaty i parapet, na którym zmieszczą się 2. Miałam jeszcze lawendę, ale umarła tragicznie pod moją opieką. Najwyraźniej lawenda nie była moim kwiatkiem ... Reszta jeszcze się jakoś trzyma, najbardziej boję się zimy i warunków w moim pokoju, ponieważ mam pokój na poddaszu, więc mocno dogrzewam zimą.



Aloes - na pierwszym zdjęciu rósł jak chciał, ostatnio go podwiązałam do tyczek bambusowych, bo mi liście coraz bardziej opadały na boki. Bałam się, że się złamią.





Hoja - odcięłam gałązki do ukorzenienia z rośliny, którą mamy w pracy. Chcę wyhodować coś od małego, swojego, więc eksperymentuję. Na początku przez tydzień trzymałam szczepki w wodzie, ale ostatecznie zdecydowałam się na ukorzenienie w ziemi. Ponieważ jest to roślina pnąca, musiałam pomóc jej podporami z bambusa. Na razie się trzyma!



Monstera dziurawa, czyli najmodniejsza rośliny od jakiegoś czasu. Chyba obowiązkowa pozycja każdej osoby, która chce trzymać u siebie rośliny. Moja jest jeszcze mała i jej liście nie maja dziur, ale liczę na owocną współpracę z monsterą.


Zielistka to mała i wdzięczna roślina, która bardzo ładnie wygląda w pokoju. Jest bujna, ma ładne liście i będzie się fajnie rozrastać w przyszłości.



Storczyk, czyli najbardziej ozdobna roślina parapetów w prawie każdym domu. Mój dostałam na urodziny i od maja do września pięknie kwitnął. Ostatnio zrzucił kwiaty, ale dwa nowe pąki zaczęły się rozwijać. Jeden z pędów ucięłam, bo uschnął po zrzuceniu kwiatów, czekam co dalej będzie się tworzyło na zimę.


Szeflera jest najbiedniejszą rośliną u mnie, zaraz po zmarłej lawendzie. Ładnie się trzymała przez pierwsze kilka miesięcy u mnie, a potem nagle zaczęła tracić liście. Gdyby chociaż żółkły, to wiedziałabym, co się dzieje, a tutaj - jedna wielka niewiadoma. Póki co nie straciła ani jednego od czasu, jak ją przesadziłam do nowej ziemi, większej doniczki. Podlewam umiarkowanie, nie zmieniam jej położenia i modlę się, żeby kiedyś była taka piękna, jak widzi się w internecie.


Kalanchoe już ze mną nie ma, bo wzięła mi ją pleśń z tego świata. Nie wiem co robiłam źle, nie przelewałam, nie przesuszałam, nawet przycinałam na bieżąco przekwitnięte kwiaty. No i musiałam się z nią pożegnać. Pocieszam się tym, że to i tak roślina krótko żyjąca.


A tutaj okaz łączki kwietnej bez kwiatów. Dostałam nasionka do miodów, które zamawiałam dla taty na dzień ojca. Posiałam i chciałam, żeby pszczółkom było miło, no ale nie ma kwiatów. Taka bujna koniczyna zdobi mój parapet zewnętrzny.


Będę kochać ten patent do końca życia. Te piękne kwiaty to hortensja bukietowa. Najlepsze jest to, że ścięłam ją w ogrodzie i włożyłam bez wody do wazonu. Nie traci koloru, ususzyła się bez problemu, jest super ozdobą w pokoju i najważniejsze - prawdziwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! To naprawdę miłe z Waszej strony. Odwdzięczę się za każdy.
Bardzo proszę nie ogłaszać się w komentarzach.
Pozdrawiam.
Dagna